piątek, 10 stycznia 2014

Epilog.

Cztery godziny wcześniej.


Miesiąc.
Tyle minęło od zaginięcia Kim. Media aż wrzały od informacji które często mijały się z prawdą, czym wyprowadzały nas z równowagi. Jeden pismak był na tyle bezczelny, by opublikować małą wzmiankę o tym, jakoby Niemka miałaby uciec do Brazylii, ze zmienioną tożsamością, a jeden z tamtejszych obywateli widział ją na jednej z brazylijskich ulic. Oczywiście było więcej takich sytuacji, mniej lub bardziej niewiarygodnych, które tylko podsycały temat.
My jednak nie zamierzaliśmy się poddawać.
Pomagała nam w tym grupka wyszkolonych policjantów, która przeszukiwała nawet najmniejsze zakamarki Berlina. Niestety, mieliśmy także świadomość, że Kim dawno mogła być już poza krajem, lub co gorsza... dawno być martwa. Wierzyliśmy do końca, że jest bezpieczna. Lecz wiedzieliśmy, że ktoś ją porwał. A ja byłam pewna, że to Borys.
Nie było jednak od niego żadnego odzewu, bo gdyby było to porwanie z okupem, na pewno chciałby pieniędzy... ale po co mu forsa? I tak wróci do więzienia, a on pragnie tylko zemsty.
Codziennie modliłam się, żeby w końcu do naszych drzwi zapukała cała i zdrowa Kim, a ja wtedy odetchnęłabym z ulgą. Teraz wciąż siedzę jak na szpilkach, zaklinając w duchu telefon, by nie dostarczył mi tragicznej wiadomości.
Z nikim nie dzieliłam się spostrzeżeniami, bo nikt tak na prawdę nie chciał ich słuchać. Nikt nie wierzył mi, by mógł to zrobić Reznov.
Był rześki, letni poranek, gdy rozwieszałam pranie w naszym ogrodzie, a Brittany i Jessie grzecznie się bawili. Czasem miałam wrażenie, że w szpitalu ta dwójka została podmieniona i to wcale nie są moje dzieci. Ostatnimi czasy zostawały wraz z Natalią i Igorkiem, gdy w tym czasie ja i Marcin byliśmy pochłonięty sprawą zaginięcia. Teraz w spokoju mogłam spędzić z nimi trochę czasu.
- Tak, jest - usłyszałam głos zza żywopłotu, który należał do mojego męża. Wszedł przez furtkę, a za nim Igor. Oboje gorączkowo o czymś rozmawiali, co bardzo mnie zdziwiło. Zwłaszcza wizyta Sokołowa.
- Cześć. - Rosjanin zwrócił się do mnie. Odpowiedziałam mu tym samym, po czym do niego podeszłam. - Musimy porozmawiać...
- To coś poważnego? - zapytałam, a zdziwienie znowu wpłynęło na moją twarz.
- Tak, chodzi o Kim. Chyba miałaś rację...
- O czym mówisz?
Igor wypuścił nagromadzone w płucach powietrze i w końcu się odezwał.
- Przed chwilą zadzwonił do mnie mój dawny znajomy. Mój i Borysa... On był wczoraj u Reznova. Powymieniali się czymś, nie wiem dokładnie, ale Emil był tam dosłownie parę sekund. Twierdzi, że Borys tam kogoś przetrzymuje...
Otworzyłam oczy ze zdumienia, a na moje serce rozlało się szczęście.
- Kim?
- Emil jej nie widział, ale słyszał jak kłóci się z inną kobietą. Więc musi tam być i Marczenko.
- Pojedźmy tam - powiedziałam szybko. - Masz adres?
Igor pokiwał głową.

Po pół godzinie byliśmy w drodze do miejsca, gdzie Borys przetrzymywał Kim (mieliśmy taką nadzieję). Dołączył do nas także Alek, a Stefan i Andreas mieli dojechać. Nie wiedzieliśmy czego mamy spodziewać się po Borysie i Marynie, więc Marcin gorąco mnie prosił, bym została w domu. Ja jednak się nie zgodziłam.
- Tylko nie rób nic głupiego - ostrzegł, a ja tylko pokiwałam głową. Owszem, naszła mnie myśl, by rzucić się na tego bydlaka i dać mu po twarzy, lecz później odgoniłam to od siebie.
Po jakimś czasie okazało się, że samochód dalej nie pojedzie - uniemożliwiała mu to wielka ciapa z błota, na którą teraz patrzyłam z niesmakiem.
- Jeśli twój koleżka nas okłamał...
- Julka - odezwał się Igor, ruszając przez bagno. - Wiem, jak to wygląda, ale Emil mówił prawdę. Sam bywałem tu milion razy. Z Borysem.
- Tak, zapomniałam, że byliście najlepszymi przyjaciółmi - prychnęłam, idąc w ślady Rosjanina, a za mną wlekli się Marcin i Alek, który od wyjazdu w ogóle się nie odezwal.
Rozumiałam go. Jego narzeczona zostawiła go przed ślubem, a teraz nie daje znaku życia. Na początku był przekonany, że Kim go zostawiła, ale później zdał sobie sprawę z tego, że ona go kocha.
Po jakichś kilkunastu metrach doszliśmy do celu. A była nim mała chata, stojąca na skraju lasu i gdybym przechodziła tędy przypadkiem, pomyślałabym, że jest opuszczona. Zmieniłam zdanie od razu, gdy zauważyłam za domem wielki samochód typu jeep, a zaraz zdziwiłam się, jak właściciel samochodu tu się przetransportował. Więc musi tu być jeszcze inna droga.
- Co robimy? - zapytał Igor, a ja momentalnie prychnęłam. Dla mnie oczywiste było, że powinniśmy działać.
- Wchodzimy tam. Nie chcesz jej ratować? - spytałam, a on wzniósł do góry oczy.
- Musimy to jakoś zaplanować. Julka, zostaniesz tu i zadzwonisz na policję...
- Nie zostanę tutaj, chcę pójść z wami - zaprotestowałam szybko, kręcąc lekko głową.
- Na prawdę nie chcę, żeby coś ci się stało, zrozum - usłyszałam zza siebie męża i poczułam na ramieniu jego dłoń.
- Nie - powiedziałam stanowczo po czym zacisnęłam usta w cienką kreskę. - Chcę w tym uczestniczyć. Pozwólcie mi.
Mężczyźni popatrzyli po sobie, ja natomiast patrzyłam na Marcina błagalnym wzrokiem. Po minie Igora widziałam, że ten już się zgodził, czekałam tylko aż Polak odpowie pozytywnie.
- Julka... - jęknął, po czym przymknął powieki i pokiwał głową. - Nadal obiecaj mi, że nie rzucisz się na tego łajdaka...
- Najpierw powinniśmy zadzwonić na policję - powiedziałam, grzebiąc dłonią w kieszeni w poszukiwaniu komórki. Rzuciłam okiem na wyświetlacz, po czym zdębiałam. A jednak los nie chciał być nam przychylny.
- Nie ma tu zasięgu...
- Świetnie - skwitował Igor, wywracając oczami. - Więc zostało nam działanie na własną rękę.
Rosjanin ostrożnie spojrzał przez okno domu.
- Nie ma nikogo...
- A nie pomyślałeś, że oni mogą ją więzić w piwnicy? - zapytałam.
- Owszem, pomyślałem. Wchodzimy.

Mieszkanie było zupełnie puste (cóż, tak nam się wtedy wydawało). W wielkim pokoju, który pasował mi na salon, na stole, a także wokół niego porozrzucane były butelki po wódce i innych alkoholach, a w kątach pomieszczenia znaleźć można było ubrania.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Jest tu większy syf od tego, który ja jeszcze robiłem - splunął Igor, rozglądając się wokół. - Myślę, że Kim, jeśli tu jest, więziona jest w piwnicy.
- A jeśli na strychu? - odezwał się w końcu Aleks, a gdyby tego nie uczynił, zapomniałabym, że w ogóle z nami tu przyjechał.
- Nie ma tu strychu... Tylko zachowujcie się cicho, nie wiadomo, co mu może strzelić do głowy. Julka, ty idziesz z tyłu.

Po kilku sekundach doszliśmy do schodów, które prowadziły do piwnicy. Nie mogłam się doczekać, by w końcu zobaczyć Kim. Chciałam w końcu się do niej przytulić i powiedzieć, jak bardzo się za nią stęskniłam, choć pewnie i tak do końca życia się tego nasłucha.
- Schodzimy? - zapytałam, a Igor uciszył mnie gestem ręki.
- Słyszycie?
Zaczęłam nasłuchiwać. I rzeczywiście. Słychać było jedną osobę. Jej niepewny, zmęczony i słaby głos. Głos Kim. Zerwałam się, by zbiec ze schodów, ale Sokołow i Marcin przytrzymali mnie, uniemożliwiając mi to. Natomiast Alka nie miał kto powstrzymać. Atanasijević niczym z procy zbiegł do piwnicy.
- Jasna cholera - zaklął Igor, po czym i nasza trójka udała się na dół.
Widok jaki tam zastaliśmy, przeraził mnie dogłębnie - Borys nachylający się nad Kim, a przy jej skroni ustawiony był pistolet.
Mężczyzna w jednej chwili odwrócił się w naszą stronę, i z niedowierzaniem nam się przyglądał. Po chwili dopiero, gdy Aleks wysyczał pod nosem serbskie słowa, Rosjanin skierował ku niemu swój rewolwer i strzelił prosto w niego.
W uszach pozostał tylko ogłuszający dźwięk wystrzały, a przed oczami obraz upadającego bezwładnie na podłogę Alka. Jego koszulka w miejscu brzucha powoli stawała się czerwona.
- Nie! - krzyknęła Kim, próbując poczołgać się do ukochanego. Momentalnie zakryłam usta dłonią, by nie wybuchnąć niekontrolowanym płaczem.
- Odłóż broń - powiedział spokojnie Igor, nie ruszając się z miejsca. - Odłóż pistolet.
Kim z trudem przetransportowała się do krwawiącego Alka i zaczęła głośno łkać.
- To mnie miałeś zabić, skurwielu! - wrzasnęła i wtuliła się w ciało mdlejącego chłopaka. - Aleks, nie odchodź... Wytrzymaj...
- Ciebie też zabiję, suko - podszedł do dziewczyny i brutalnie odciągnął ją od Atanasijevića. Miałam ochotę krzyczeć, bo emocje wyrywały moją klatkę piersiową. Wycelował w nas bronią i wysyczał :
- Jeśli tylko któreś z was się poruszy, może się już modlić.   I żegnać - zarechotał, po czym, tym razem brutalniej, odciągną Kim na bok. - A więc twoi przyjaciele przyjechali obejrzeć przedstawienie? Dostaną go.
- Wypuść ją - powiedziałam, ale Reznov podniósł pistolet.
- Cicho - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Chyba nie chcesz skończyć jak ten goguś...
Momentalnie spojrzałam na Alka. Kałurza krwi wokół niego w zastraszającym tempie się powiększała, co oznaczało, że chłopak powoli się wykrwawiał. Skierowałam wzrok na Marcina - ten tylko nerwowo wpatrywał się w Borysa. Igor robił to samo.
Teraz Borys zaczął chodzić wokół Kim, która swój wzrok nadal skupiony miała na umierającym Alku, który leżał bezruchu obok Igora.
- Pamiętasz jak zadałem ci pewne pytanie, a ty nie odpowiedziałaś? - Reznov wkońcu się odezwał. Jego głos rozbrzmiał w całej piwnicy. - Z chęcią go powtórzę. Wolisz strzał w skroń, czy w klatkę piersiową? - znów ten irytujący rechot. - Bardzo dobrze się stało, że nam przerwaliście. Nie dałem Kimmy wyboru.
Miałam ochotę krzyczeć. Właśnie teraz miałam być świadkiem śmierci mojej przyjaciółki, a wcześniej ujrzałam śmierć jej narzeczonego. Nie sądziłam, żeby coś w tym momencie nas ocaliło.
Jednak do piwnicy wpadł Wanner, a zaraz za nim Andreas. Niemiec, gdy tylko zobaczył Reznova uniósł pistolet i strzelił nim prosto w Rosjanina. Borys upadł na podłogę dokładnie tak samo, jak przed kilkoma minutami Aleks.
Zatkało mnie. Jezus nie dość, że niespodziewanie wszedł do piwnicy, to skąd, do diabła, wziął tę broń? I skąd umie z niej skorzystać?
Stefan podbiegł do rannego Aleksa i przyłożył dłoń do pulsu na szyi chłopaka.
- Nie żyje - powiedział, wstając i rzucił broń w kąt. - Zadzwoniliśmy po policję, powinna zaraz tu być.
Teraz skierował się do Kim. Odwiązał ręce dziewczyny, a ona tylko rzuciła się w stronę Alka. Tak jak wcześniej, z płaczem, wtuliła się w jego ciało.
- Zostawmy ją samą - powiedział Wanner, wychodząc z piwnicy.
Widok mojej załamanej przyjaciółki rozrywał mi serce, kiedy łkała w zimne ciało swojego narzeczonego. Ostatni raz spojrzałam w jej stronę i udałam się na górę.

* * *

I'm forever yours.
 Faithfully.

Uroczystość pogrzebu Aleksandara już się skończyła. Teraz siedziałam tu, na cmentarzu, przy Nim, przy Jego grobie i tak bardzo chciałam leżeć obok niego. Nie. Nie miałam za złe Stefanowi, że w porę zakończył tę całą masakrę, a byłam mu nawet za to wdzięczna. Chciałam tylko, żeby mój przyjaciel na miejscu pojawił się o wiele szybciej. Od śmierci mojego narzeczonego minęły trzy dni, a ja wciąż nie mogłam się pozbierać. To zbyt bolesne - stracić osobę, która coś dla ciebie znaczyła, a ty znaczyłaś coś dla niej. Bolesne i niesprawiedliwe. Niesprawiedliwym było też to, że Wanner nie zabił Borysa. Wiem, to straszne, gdy tak mówię, ale z perspektywy czasu, gdy przypomnę sobie czas sprzed kilku dni, zbiera się we mnie nienawiść do tego człowieka.
- Kim? - usłyszałam za sobą Julkę. Podeszła do mnie i stanęła naprzeciw nagrobka. - Wszyscy na ciebie czekamy.
- Nie idę tam - oznajmiłam bezbarwnym tonem. Tonem, który towarzyszył mi od powrotu do domu.
- Wiem, że nie masz na to ochoty, ale będą rodzice Alka, Kostek...
- Nie chcę - warknęłam, by zaraz znowu poczuć łzy pod powiekami. Byłam już całkowicie pewna, że nie mam czym płakać...
- Rozumiem - poczułam jej dłoń na ramieniu.
- Nie, nie rozumiesz. Od kilku dni, wciąż zaklinam w duchu, że to ja, a nie On powinien tam leżeć, rozumiesz? Noc w noc wypłakuję oczy, bo Alka... Po prostu już nie ma.
Dałam się utonąć w jej uścisku, by rozkleić się jeszcze bardziej. Mocniej zacisnęłam ręce wokół talii Julki, by znów, od bardzo dawna, poczuć czyjąś bliskość.
- Nie płacz, kochanie - mamrotała tylko, nieprzerwanie dłonią masując mnie po plecach, dając mi tym samym poczucie bezpieczeństwa.
- Powiedz mi... kto teraz będzie robił mi tak dobrą jajecznicę, jak On? I kto będzie o mnie chorobliwie zazdrosny? Nie to, żeby mi się to podobało...
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Poczułam, że także i Julka śmieje się po cichu. Nagle spoważniała, wypuściła mnie z uścisku i popatrzyła mi w oczy.
- Tego nie wiem - odparła, siląc się na uśmiech. Krzywy, lecz szczery. - Ale wiem jedno. Że znajdziesz jeszcze kogoś, kto będzie dbał o ciebie równie dobrze, jak Aleks. I pewnie będzie o ciebie zazdrosny, bo kto by nie był?
- Julka... Ja nie chcę nikogo innego. - Znowu mnie do siebie przyciągnęła i zamknęła w szczelnym uścisku.
- Wiem, skarbie - mruknęła do mojego barku. - Z czasem zdasz sobie sprawę, że musisz dalej żyć i funkcjonować. Nie dla siebie, ale dla Alka. Bo on na pewno by tego chciał.
Znowu spojrzała w moje tęczówki, tyle że teraz otarła mi z policzków łzy.
- Dziękuję - wyszeptałam.
Ostatni raz zerknęłam na grób Aleksandara. Zdjęcie, które wybrałam, teraz wmurowane było w nagrobek i zajmowało jego większą części. Na nim, oczywiście, najwspanialszy narzeczony, jakiego mogłam sobie wyobrazić. Nie zawsze było między nami kolorowo. Tego żałuję. Tego, że tak długo nie dawałam mu szansy. Na nagrobku płożyłam białą różyczkę, którą specjalnie dla niego przyniosłam. Uśmiechnęłam się do jego zdjęcia.
Czy teraz już będzie normalnie?
Tego nie wiem. Ale jedno jest pewne. Będę silna. A przynajmniej będę się starać - dla Niego.

Koniec.

* * *
Kto z was spodziewał się takiego obrotu sprawy? Wiem, że wszyscy byli przekonani, że to Kim zginie i od dłuższego czasu właśnie taki miałam plan. Później wszystko się pokomplikowało (głównie za Waszą sprawą) i postanowiłam napisać pozytywniejszy epilog. Nie wyszło. Bo chyba mam dziwną i cichą potrzebę zabijania postaci.
A więc cóż. W żółwim tempie dochodzimy do końca tej historii. Nie ukrywam, że mi przykro. Bardzo będzie brakować mi co tygodniowego odpalania notatek w telefonie i stukania w klawiaturę. Bo to dawało mi radość. Oczywiście nie kończę z pisaniem. Jednakże tworzenie do nowych szans było dla mnie rzeczą priorytetową. Pisanie wymyślanie tej historii i dopinanie jej na ostatni guzik stawiałam ponad wszystko inne. I tak od półtora roku. Pisząc pierwszy rozdział na matchballforlove - pamiętam to jak dziś! - leżałam na łóżku z zeszytem, który jest gdzieś zakopany pod stertą innych i długopisem, a mojej głowie panowała kompletna pustka. A teraz siedzę na tym samym łóżku, tyle że kończę tą historię. I wiem - mało kogo interesuje ten jakże mało ważny i bezsensowny blog, mało doświadczonej bloggerki, ale obiecałam (nieważne, że sama sobie) że opublikuję ciekawostki dotyczące mojego opowiadania. Jeśli już teraz znudziło Wam się czytanie tych bredni, które przewyższą długością samą treść epilogu, to pozwalam - możecie kliknąć krzyżyk w prawym, górnym rogu.
A jeśli nie, jeśli choć trochę was ciekawi, co działo się za kulisami (jak to profesjonalnie brzmi!) matchballforlove i nowych-szans, to zapraszam do czytania.

* Na początku pisałam opowiadanie o Zoe - początkującej, ale dobrze zapowiadającej się siatkarce. Jej losy były mocno oparte na życiu Agaty Mróz-Olszewskiej. Po napisaniu pierwszego rozdział, postanowiłam wyrzucić go jednak do kosza. I wtedy pomyślałam o Aleksie. Był moim ulubionym siatkarzem od meczu Resovia-Skra, na którym miałam okazję kibicować na żywo. I tak to się zaczęło.
* Pierwotne zakończenie mbfl miało być zupełnie inne - Aleksandar miał oświadczyć się Kim po wygranym meczu przez Pszczoły i historia zakończyłaby się happy endem. Później postanowiłam go zmienić. W kolejnym zakończeniu Niemka miała zdradzić Alka z Wannerem, a później Stefan miał powiedzieć o wszystkim Serbowi. Zdałam sobie jednak sprawę z tego, że to by było okropne i odgoniłam od siebie ten pomysł.
* Pobyt w szpitalu poddał mi pomysł do uśmiercenia Stefana. Nie pamiętam co dokładnie stało się tego przyczyną, ale przyszło mi to bardzo szybko. A potem nie chciało odejść. 
* Zmartwychwstanie jednego z bohaterów serialu Pierwsza Miłość - Huberta zainspirowało mnie do takiego wątku. Nie chciałam robić z tego opowiadania science-fiction, więc zaprzestałam na jednym zmartwychwstaniu, a nie tak jak w przypadku Huberta, były to dwa powstania z grobu.
* Skróciłam epilog na mbfl. W usuniętym wątku miałyście się dowiedzieć o ciąży Kim, a jej partnerem i późniejszym mężem miał być Andreas. Z tej wersji został tylko związek tej pary, który i tak nie trwał długo. Gdybym została przy pierwotnej wersji, na pewno nie zdecydowałabym się napisać kontynuacji.
* Większość aktorów grających postacie z tego opowiadania (Julka, Andreas, Igor, Marcin i Cornelia) zaporzyczyłam z mojego ulubionego serialu Glee. Zdarzyło się, że w dwóch innych opowiadaniach (dziewczyna z tatuażem i anatomia miłości) także główne bohaterki odgrywały aktorki z tego serialu (Estera, Edyta i Kazimiera).
* Bliżnięta Julki i Marcina - Brittany i Jesse - dostały imiona po postaciach, które Heather Morris i Jonathan Groff grają w Glee. Co najlepsze - Pierce i St. James mieli tylko dwie wspólne sceny, w których rozmawiają, bądź zwracają na siebie uwagę.
* Scena, w której Wanner pojawia się w piwnicy i strzela do Borysa miała wyglądac mniej więcej tak. Nie wyszło jak chciałam, ale przynajmniej w mojej głowie wygląda to tak jak powinno. :)

Chciałam przedstawić jeszcze statystyczną stronę bloga :
* na dzień dzisiejszy mbfl ma 285 komentarzy i ponad 29 tysięcy wświetleń. Nowe szanse natomiast 423 komentarze i także ponad 30 tysięcy wyświetleń.
* najwięcej wyświetleń na mbfl miał rozdział pierwszy, a zaraz za nim uplasował się rozdział drugi i epilog. Na nowych-szansach największą ilość wyświetleń miały kolejno : rozdział ósmy, prolog i rozdział osiemnasty (swoją drogą-mój ulubiony c:)
* najdziwniejszymi słowami, które wpisywaliście, by znaleźć mojego bloga, to 'gregor schlierenzauer opowiadanie i 'jakub popiwczak opowiadanie' :D
* największą ilość odbiorców miałam z Polski, Rosji i Stanów Zjednoczonych.

I to by było na tyle. Nie chcę już przesadzać, ale dziękuję wszystkim, którzy czytali tego bloga. To miłe. :]
I na koniec moja zachcianka - Ci, którzy czytali tego bloga, ale nie komentowali, proszę o ujawnieniu się w komentarzu. Wiem, może nie ma takich osób, ale dla mnie to ważne.
A tymczasem widzimy się na Adamie, a potem znikam... Na jakiś czas.
Karolina.

32 komentarze:

  1. Czy byłam jedyną, która przeczuwała, że uśmiercisz Alka, który będzie próbował ratować Kim?
    ...co za historia! Wciąż nie wierzę, że to koniec :c Tak się przywiązałam do obu tych części. Może trójka? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiec jednak... Kolejny raz dowodze, ze jestem przewidywalna.
      O nie. Pamietasz co ci powiedzialam o tym opowiadaniu o Julce? Nie, to by byla porazka.

      Usuń
  2. I tu mnie zaskoczyłaś.
    Jestem, póki co, trochę zszokowana i nawet nie płaczę. Chyba do mnie nie dociera, że to Alek nie żyje. Że to już koniec.
    Miało być przecież inaczej. Już pogodziłam się, że to Kim jednak zginie, a tu proszę. Przynajmniej w jednym się nie pomyliłam - pojawił się super hero, który opanował sytuację. Może nie był to Kostek,. ale Stefek też pasuję.
    Będę za nimi tęsknić. Za Kim, Aleksem, Julką-wariatką, jej mężem, Igorkiem. Właśnie, Igorka mi tu mało. Ale nie narzekam. Mam nadzieję, że Borys wyląduje na krześle elektrycznym. Albo niech spuszczą na niego bombę. To drugi Bin-Laden, tylko w mniejszym rozmiarze.
    Chyba zaraz zacznę płakać. Zaczyna się.
    Ten pomysł z ciekawostkami mi się podoba. Co też się dzieje w twojej głowie......... Mówiłam, że masz zniszczoną psychikę. Chociaż nie. Ty to powiedziałaś. Ja tylko potwierdzam.
    Boże, nie umiem komentować. Nie wiem co pisać i wychodzi takie masło maślane. Ale cóż. To chyba tyle ;)
    Dziękuje za cudowny blog ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wolnej chwili, zapraszam serdecznie na kolejny rozdział ;)
      http://majeks.blog.pl/
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Umiesz komentowac, pieprzysz farmazony <3
      Jestes jak narazie jedyna czytelniczka, ktora nie plakala...
      Oj nawet nie wiesz jak ja bede tesknila :c ale wszystko co dobre, szybko sie konczy. Niestety.
      Nie. Ja dziekuje za wspaniala czytelniczke :3

      Usuń
    3. Nie płakała? Wtedy tak. Teraz czytam to po raz n-ty i ryczę jak bóbr. I NIE WAŻ MI SIĘ ZNIKAĆ. Bo Ci przydzwonię w łeb tak, że zadzwoni na anioł pański
      Nie, bo ja dziękuje.
      Kocham Cie ♥

      Usuń
    4. Na zawsze przeciez nie znikne, Losiu :3
      I nie czytaj tego....... psychike chcesz mniec taka jak moja?
      Ja Ciebie tez <3
      I nie - bo ja dziekuje. :))

      Usuń
  3. Miałam cichą nadzieję, że Aleks wyjdzie jednak cało z tego...biedna Kim:(
    Całe opowiadanie było świetne:))

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście myslalam o tym, że to Kim zginie. A tu taki super. Dziękuje, za to opowiadanie;)
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, jak już Ci napisałam, rozryczałam się...
    Byłam przy obu blogach od bardzo długiego czasu i naprawdę się do nich przywiązałam.
    Gdy przeczytałam o śmierci Alka... To było straszne!
    Nic dziwnego, że Kim nie chce nikogo innego; przecież Aleks był taki kochany...
    Tak mi jej szkoda...
    Dziękuję, że sumiennie mnie informowałaś o nowych rozdziałach.
    I, obiecuję, nadrobię Adama.
    Dziękuję też za to, co mogłam przeczytać. Jesteś cudowna jak ten blog, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boze, nikt mi jeszcze takiego czegos nie powiedzial i jestem wzruszona :'(
      Jakbys nie nadrobila, to bym sie obrazila. Zarcik oczywiscie. c:
      <3

      Usuń
  6. świetne opowiadanie <3
    szkada, że Aleks umarł, miałam cichą nadzieje, że wszystko skończy się happy endem, ale jednak tak się nie stało.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mimo, że Aleks umarł...to opowiadanie było świetne. A epilog, mimo że smutny, był wspaniały. Dziękuję.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziekuje. :) to jest dla mnie bardzo wazne c:
      <3

      Usuń
  8. Jedno z lepszych opowiadań które czytałam.. Teraz? Płaczę nad klawiaturą.. Cudowny, masz talent dziewczyno ! Mam jeszcze pytanko.. Jaki tytuł nosi ta piosenka? Teraz zawsze będzie mi się kojarzyła z Kim, Alkiem, ich miłością i.. jakąś mega zdolną dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Faithfully' Journey, jednak ta wersja, ktora leci w tle jest wykonaniem Glee. Spiewa ja Lea Michele i Cory Monteith. Jesli chcesz posluchac innych piosenek Lei, to na youtubie znajdziesz jej dwa najnowsze single "Cannoball" i "Batterfield". :)
      Boże, dziękuję bardzo c: I przepraszam, przeze mnie plakalas... :<

      Usuń
  9. No cóż, rzeczywiście, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Nie sądziłam, że uśmiercisz tego naszego kochanego Loczka. Myślałam, że ofiarą będzie Reznov, albo ta Marczenko. Ale Alek?
    Przykro mi, smutno mi...
    Jednak jedyne, co mogę napisać, to jedno wielkie DZIĘKUJĘ. Przede wszystkim za możliwość czytania tak wspaniałych blogów.
    A czym mogę się pochwalić? Tym, że prawdopodobnie to ja pierwsza dowiedziałam się, że Stefan zmartwychwstanie. Zaszczyt, serio .

    A teraz wybacz, ale jestem ogromnie zmęczona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EJ, A WIECIE ŻE NASZA KAROLAJN MA DZISIAJ URODZINY (10.01) ???

      stóweczka, po raz kolejny ;*

      Usuń
    2. O ile sie nie myle, to wlasnie bylas Ty, Sherlocku! :)
      Jezu, nie, to ja Tobie dziekuje. Ze czytalas, komentowalas, interesowalas sie, ze ze mna rozmawialas, pomagalas mi i w ogole - za wszystko. :3
      A jak zawody?

      + dziekuje. :))

      Usuń
  10. Szkoda troszke :p Ale i tak zakończenie jest genialne ;) Bo w sumie do jakiegoś czasu mówiłaś już że na końcu Oni razem nie będą, i się tego trzymałaś, brawo :D
    świetne opowiadanie, dziękuje ;)
    Pozdrawiam, Klaudia ;)
    A i jeśli masz urodziny (z góry wiem xd) to wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, i samych sukcesów! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, od dluzszego czasu planowalam, ze Kim i Ale nie beda razem. C:
      Nie, ja dziekuje.

      I dziekuje za zyczenia, to mile *-*
      Pozdrawiam^^

      Usuń
  11. Więc może trzecia część ? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie : Co miałabym opisywać w trzeciej części? Alka juz nie ma, a on był głównym bohaterem, więc nie widzę już przyszłości tej historii.
      Owszem, były pomysły, ale Caro postawiła mnie na ziemie. (:

      Usuń
  12. Po raz pierwszy popłakałam się na czyimś opowiadaniu... Wiem, że to tylko fikcyjne postacie, ale mimo wszystko czytając Twojego bloga tak się do nich przywiązałam, że stały się dla mnie jakby prawdziwe.
    Zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia... Gdzieś tam po cichu liczyłam, że chociaż bywało między nimi różnie na końcu Aleks i Kim w końcu zaznają trochę szczęścia...
    Przepraszam, że tak rzadko komentowałam, ale wiedz, że na każdy wpis oczekiwałam z niecierpliwością i proszę, pisz dalej, bo robisz to świetnie!
    Dziękuję za wszystko i powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiem jak Ci dziekowac. Ogolnie - Wam dziekowac, bo od wczoraj padlo mnostwo dobrych slow odnosnie tego opowiadania, ktorych w ogole sie nie spodziewalam. Dziekuje!
      Co do opowiadan, to nie przestane pisac. Za bardzo to polubilam (: No i zapraszam na Adama, gdzie teraz publikuje.
      Rowniez dziekuje i pozdrawiam :3

      Usuń
  13. Nie nawidze cie rozumiesz?! Jak mogłaś to zrobić?! Cholera jasna! Oni mieli być szczęśliwym małżeństwem, wiesz!? Jak mogłaś go uśmiercić? Nie moge przestać płakać, wiesz? Łzy leją się ciurkiem po moich policzkach... Przecież oni tyle przeszli! Nie wystarczyło ci że Borys więził Kim? Mósiał zabić Aleksa? Daj mi jakieś tabletki na uspokojenie, bo mam ochote iść do ciebie i dać ci w twarz! Czemu wszyscy znaleźli swoje drugie połówki, a Aleks musiał zginąć?! To niesprawiedliwe! Czemu tak napisałaś? No powiedz mi czemu? Jak to czytasz to wyobraź sobie dziewczyne, całą mokrą od łez, która wykrzykuje ci to łkając. Chyba nie za fajny widok prawda?
    Teraz dodam pozytywy, żeby nie było. To opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Jeszcze na żadnym innym się tak nie wzruszyłam. Przeczytałam każdy rozdział. Od momętu ich poznania aż do teraz. Świetnie piszesz. Masz ogromny talent. Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła za ten komentarz, ale po prostu mówie to co myśle. Piszesz jeszcze jakieś opowiadania? Jeśli tak to podaj mi linki. Z chęciom poczytam. Nadal nie moge przestać płakać. Zrób coś z tym bo to twoja wina ;) Nie dodam już nic do tego komentarza, bo jeszcze za dużo powiem i cię uraże ;) Zapraszam też na mojego bloga. Nie jest tak doskonały jak twój i raczej nigdy nie będzie, ale jak chcesz to zajrzyj. volleyball-my-life.blogspot.com
    PS. Kocham to opowiadanie i podaj mi twoje inne blogi jeśli piszesz lub pisałaś. (nadal płacze) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie cię rozumiem! :) Sama mam sobie za złe, że wszystko tak się skończyło... No ale cóz.
      Podałabym ci chusteczki, ale przez tableta chyba się nie da, niestety :c
      Dziękuję za komentarz. :)
      <3

      Usuń
  14. Jak tak czytam inne komentarze to wydaje mi się, że byłam w stosunku do ciebie chamska. Jeśli cię uraziłam to przepraszam. I w ogóle cie przepraszam za cały tamten komentarz. Chciałabym też podziękować, że napisałaś to opowiadanie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże ryczę... Jak mogłaś to zrobić !!! 😢😢😢😢😢😢😢 Świetne to powiadanie :/ szkoda ze nie z happy end'em 😍😍

    OdpowiedzUsuń