sobota, 7 grudnia 2013

Rozdzial trzydziesty pierwszy.

Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień moje relacje z Aleksandarem stały się coraz lepsze. Owszem, były dobre, gdy tu przyjechałam, ale od czasu oświadczyn było magicznie i sielankowo. Po tygodniu musiałam jednak wrócić do Berlina, by skończyć sezon klubowy. Obiecałam Aleksowi, że jak tylko sezon dobiegnie końca, rozwiążę kontrakt, spakuję się i zamieszkam u niego. Postanowiliśmy spróbować razem żyć, ale już bez zbędnych niespodzianek nam to utrudniających.
Nie wygrałyśmy finału i do Polski wyjechałam jako wicemistrzyni Niemiec. Gdy tylko rozeszła się wieść o tym, że opuszczam Berlin, od razu dostałam propozycje od większości klubów świata. Nie wiedziałam do końca który będzie dla mnie najodpowiedniejszy, ale już wcześniej rozmawiałam o tym z Atanasijevićem. Serb przedłużył kontrakt ze Skrą na kolejne pięć lat, a ja, by być bliżej niego, miałabym przyjąć kontrakt z Łodzi, który otrzymałam. Nie była do końca tego pewna.
Marzyło mi się wrócić na stare śmieci, do Sopotu. Rozmawiałam także z Victorią, która także po ukończonym sezonie w Moskwie, podpisała nowy kontrakt z Atomem. Jednak nie wiedziałam jak powiedzieć o tym Aleksowi. Wszystko wymyślił, przedłużył kontrakt z Bełchatowem, dla mnie. Miałam nadzieję, że wszystko wyjaśni się sami, ale nic na to nie wskazywało. Do tego Aleksandar wciąż opowiadał o moim  nowym klubie, oraz naszym wspólnym mieszkaniu w Łodzi.
Powoli powstawały komplikacje, których tak na prawdę nie musiało być. Jedyną przeszkodą w wyjaśnieniu tego wszystkiego byłam ja.

Wreszcie nadszedł dzień, którego z niecierpliwością wyczekiwałam. Od pewnego czasu miałam dobry kontakt z przyszłą panną młodą, a w miedzy czasie przyjęłam kontrakt Trefla. Tak, zrobiłam to bez wiedzy Aleksa, który cały czas żył w przekonaniu, że nadal rozważałam przejście do Budowlanych.
Właśnie dzisiaj Victoria i Stefan mieli się pobrać. Z początku ten cały ich związek wydawał mi się nierealny. Dokładnie pamiętałam, jak Wanner odrzucił uczucia Amerykanki na rzecz mnie, ale gdy zobaczyłam ich razem skarciłam się za takie myśli. Byli dla siebie wręcz stworzeni.
Przeszłam do sypialni, gdzie przebywał Aleks i oparłszy się o framugę drzwi, zaczęłam przyglądać się mu, gdy trudził się z zawiązaniem krawatu na szyi. Zaśmiałam się po cichu i ruszyłam mu na ratunek.
- Dałbym sobie radę - uśmiechnął się, gdy przejęłam po nim czynność. Od razu zawiązałam materiał wokół jego szyi. - Jesteś aniołem.
- Przesadzasz - Sięgnęłam po szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. - Co jest trudnego w zawiązaniu krawatu?
Chłopak na moment się zawahał, a po chwili wlepił we mnie nie rozumiejący wzrok.
- Praktycznie wszystko - odpowiedział, po czym przeglądnął się w lustrze. - Nauczysz mnie kiedyś tej sztuki?
- To nie żadna sztuka... - Znów do niego podeszłam, uprzednio odkładając szczotkę na toaletkę. - Wystarczy znać węzeł.
Sięgnęłam po pierwszy lepszy krawat, z których wybierał Serb.
- Chodź, nauczę cię - zaśmiałam się głośno, a on popatrzyła na mnie jak na wariatkę. - No co? Nie chcesz?
- A od czego mam ciebie? - wyszczerzył się, po czym szybko dodał, widząc mój wyraz twarzy. - Nie to miałem na myśli...
- Twoim zdaniem kobiety są od zawiązywaniu krawatów? Może jeszcze od ciągłego siedzenia w kuchni, mycia naczyń i robienia mężom obiadków? - zapytałam rozbawiona, odkładając krawat na miejsce.
W tym momencie do pokoju wparowała Julka. Spojrzała na nas z politowaniem i przewróciła oczami.
- Ludzie, już ta godzina, a wy nie na dole? - powiedziała swoim pretensjonalnym tonem. - Zaraz się spóźnimy.
- To... - wydukałam. - To ty jednak jedziesz? 
- Tak, kochanie, jadę - oznajmiła, przesadnie się uśmiechając.
- A jeśli zaczniesz rodzić? Mam ci przypomnieć, że wczoraj był termin porodu? A co na to Marcin?
- Jeszcze nie zgłupiał, żeby mi się przeciwstawiać - puściła oczko. - Boże, Kim, jesteś męcząca. Moim bliźniakom się jeszcze nie śpieszy, zostaną w brzuchu do jutro. Uzgodniłam to z nimi.
- A jeśli...
- Kim! - podniosła głos. - Nie podnoś mi ciśnienia, bo na prawdę zacznę rodzić! Za dwie minuty widzę was na dole, a jeśli nie, to wyjedziemy bez was.
I zniknęła za drzwiami.
- Jaka ona jest uparta - mruknęłam do Aleksa. Sięgnęłam po sweterek, który leżał na krześle i wyszliśmy razem z pokoju.

Ślub minął nieprawdopodobnie szybko, a teraz pozostało nam tylko bawić się na weselu. Wciąż tylko myślałam nad Julką, która akurat siedziała przy stole i, co najdziwniejsze, normalnie rozmawiała z Andreasem. Bez żadnych kłótni, docinek, bez tego, do czego przyzwyczaiła mnie ta dwójka. Może i byłam zbyt opiekuńcza, czy przewrażliwiona, ale Julia jest dla mnie jak siostra, to normalne, że się martwię. Jednak ona jest uparta, więc żadne argumenty, zwłaszcza dotyczące ciąży do niej nie docierały.
- Co siedzisz taka zamyślona? - usłyszałam głos Vicky, gdy oboje wraz ze Stefanem usiedli obok mnie. 
- Myślę o Julce - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. 
- Pamiętaj, że nic jej nie grozi. Na sali jest lekarz - powiedział z dumą Wanner, a kiedy popukałam się w czoło, zrobił urażoną minę. 
- Ja mówię na serio. Lada chwila może zacząć rodzić, a najbliższy szpital jest godzinę stąd. Nie mogliście wybrać domu weselnego bliżej jakiegoś szpitala?
- Teraz to nasza wina? - zapytał Niemiec.
- Nie, przepraszam was - dodałam szybko. - Mam jeszcze inne rzeczy na głowie, które mnie przerastają...
- Nie martw się, za dwa miesiące zaczyna się sezon klubowy, rozniesiemy tutejsze parkiety - próbowała pocieszyć mnie dziewczyna, ale nie wyszło jej to. Właśnie to miałam na myśli.
- Nie jestem tego pewna... Aleks nie wie, że od tego sezonu będę grała w Sopocie. Nadal jest przekonany, że przyjmę kontrakt od łódzkiego klubu.
- Nie powiedziałaś mu? - zapytał Wanner. 
- Nie. I wiem, że powinnam, ale... - urwałam, nie wiedząc co powiedzieć. Doskonale wiedziałam, że prędzej czy później muszę powiedzieć o tym Aleksandarowi, bo może dowiedzieć się od kogoś innego, lub co gorsza, z mediów lub internetu. - A może powinnam zmienić zdanie? Jednak zgodzić się na kontrakt Budowlanych? Sama już nie wiem. Bardzo chcę wrócić do Sopotu.
- Powinnaś z nim porozmawiać - powiedziała Victoria, uśmiechając się pokrzepiająco. - Wyjaśnij mu, że nie chcesz grać w Łodzi, na pewno zrozumie.
- Dobrze. - Wypuściłam powietrze nagromadzone w płucach, czując jak serce wali mi jak oszalałe. - Teraz albo nigdy.
Posłałam ostatni uśmiech do pary nowożeńców i ruszyłam w stronę Aleksa, który siedział obok Julki i Andreasa. Usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Idziemy potańczyć? - zapytał, ale ja pokręciłam głową, próbując na niego nie patrzeć. - Coś się stało?
- Powinniśmy porozmawiać - z trudem to powiedziałam, podnosząc głowę i wreszcie na niego patrząc. 
Nie wiedziałam zupełnie od czego zacząć tę rozmowę, czy od razu przejść do rzeczy... To wszystko było taki trudne.
- Kim... - usłyszałam głos Andreasa. Spojrzałam na jego przerażoną minę, a gdy wskazał na Julkę, już wiedziałam co się dzieje... 
- Ja chyba rodzę - wydusiła z siebie Białorusinka. Miała ochotę powiedzieć jej a nie mówiłam, jednak postanowiłam oszczędzić jej kolejnego zmartwienia.

* * *
Dodaję na szybko. Nie wiem co mam powiedzieć, bo mam mieszane uczucia co do tego rozdziału. Nie wyszedł tak jakbym chciała, ale już trudno. Do napisania został mi jeszcze jeden rozdział. I chyba z tego powodu się porycze, bo tak bardzo nie chcę tego kończyć, ale muszę... Wszystko się kiedyś kończy.
A teraz idę oglądać mój serial, na który znów mam fazę. Ale lubię mieć fazy. 
Pozdrawiam wraz z Winchesterami <3
Do następnego, kochane :)

1 komentarz:

  1. Supernatural ♥ Na wakacjach wchłonęłam trzy sezony, ale szkoła uniemożliwia mi dalsze pielęgnowanie tej miłości. ;(

    Dzieci jak zwykle nie posłuszne, nie posłuchały Julki i z przytupem zdecydowały, że właśnie na weselu mają zamiar zrobić swoje wielkie wejście. :D
    Rozumiem decyzję Kim, jestem tylko ciekawa, co na to Aleks. W końcu między nimi wróciło wszystko do normy, a związek na odległość...

    OdpowiedzUsuń