piątek, 4 października 2013

Rozdział dwudziesty ósmy.

Powiedz mi, jak mam oddychać bez powietrza
Nie potrafię żyć, nie potrafię oddychać bez powietrza
 Tak właśnie się czuję, za każdym razem, gdy cię nie ma.
Glee Cast Version - No Air (org. Jordin Sparks feat Chris Brown)

Nie lubiłam, gdy kończył się sezon reprezentacyjny. Emocje z nim związane nigdy nie równały się z tymi, które towarzyszyły lidze, a świadomość, że gramy dla milionów rodaków lała miód na nasze serca. Niestety, tegoroczna World Grand Prix nie poszła po naszej myśli i do Niemiec musiałyśmy wrócić już po fazie grupowe. Ale fakt faktem - mocne rywalki, na które natrafiłyśmy, nie pozwoliły nam swobodnie pograć.
Przekraczając próg mieszkania poczułam żal. Dalsze mecze żeńskiego odpowiednika Ligi światowej byłam zmuszona śledzić już tylko przed telewizorem.
Nie byłam w formie. Przyznałam to przed samą sobą, przed koleżankami z kadry oraz sztabie szkoleniowym z trenerem na czele. Długo szukałam przyczyny, dlaczego tak często atakowałam po autach, albo nie wychodziła mi zagrywka. Był nią uśmiech, przez który potrafiłam nie spać w nocy, czy oczy, w których topiłam się niejeden raz. Zwykły człowiek, do którego żywiłam uczucie zwanym miłością. I choć myślałam o Aleksie dzień i noc, to nie rozmawiałam z nim od naszego ostatniego spotkania. Dając sobie czas do namysłu, nie sądziłam, że to może być takie trudne. Tęskniłam za nim, za naszymi rozmowami, nawet za jego chorobliwą zazdrością. Chciałam go jak najszybciej zobaczyć, dotknąć, pocałować. Poczuć.
Kilkakrotnie trzymałam w dłoni telefon, na którego wyświetlaczu widniał jego numer. I wystarczyło przycisnąć zieloną słuchawkę, bym usłyszała jego głos, ale nie do końca jestem w stanie wyjaśnić, co się wtedy ze mną działo. Strach? Cokolwiek to było, nie dawało mi racjonalnie myśleć.

Dwa miesiące temu, Julka z Marcinem wyjechali w podróż poślubną. W pierwotnym planie w Madrycie mieli spędzić tylko miesiąc, ale pewnego dnia, dziewczyna zadzwoniła do mnie i obwieściła, że ich wyjazd przeciągnie się jeszcze o trzydzieści dni. A na dzisiaj właśnie zaplanowali powrót. Był jeszcze poranek i smacznie spałam w swoim łózku, gdy obudził mnie głośny rumor na parterze. Od razu wiedziałam, że to dopiero co upieczone małżeństwo wróciło z urlopu. Z żalem, ze zaraz na pewno do pokoju wparuje Julka, odwróciłam się na drugi bok, ale mijały sekundy, minuty, a Białorusinki ani śladu. Ucieszyłam się, że moja przyjaciółka jest tak wyrozumiała i jednak mogę pospać sobie dłużej.

Zdrzemnęłam się jeszcze na około piętnaście minut i po tym czasie wstałam z łóżka. Zrobiłam to niechętnie, bo od dawna już nie mogłam się porządnie wyspać. Przeszkadzały mi w tym ciągłe treningi, wyjazdy i mecze.
Szybcikiem udałam się do łazienki, by wziąć prysznic, po czym ubrałam się, uczesałam i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Julkę stojącą przy kuchence i robiącą naleśniki, oraz Marcina, czytającego gazetę. Czy aby nie tak wygląda obraz typowego małżeństwa? Zobaczywszy mnie, Białorusinka odłożyła patelnię i mocno mnie wyściskała.
- I jak było na wakacjach? - spytałam, siadając obok męża mojej przyjaciółki. Julka podała mi talerz pełen jej przysmaku, mrucząc pod nosem, że mam wszystko zjeść.
- Świetnie - oznajmiła z uśmiechem. - Hiszpania to piękny kraj, musisz się tam kiedyś z nami wybrać. A jak mistrzostwa? Słyszałam, że nie poszło wam najlepiej. Nie martw się, jeszcze skopiecie tyłki tym Rosjankom, Turczynkom i Brazylijkom... A teraz jedz, bo ci wystygną.
W ciszy zjadłam naleśniki, które przygotowała mi Julka, a po chwili w domu zostałam sama, bo małżeństwo miało do załatwienia na mieście parę spraw. 
Postanowiłam pobiegać. W domu powoli zaczynałam wariować, zwłaszcza, że byłam w nim sama. Przebrałam się w dres, włosy związałam w wysokiego kucyka i włożyłam do uszu słuchawki w których rozbrzemiwały moje ulubione piosenki i wyszłam z budynku.

Po dwóch godzinach spokojnego truchtu po parku, udałam się z powrotem do domu. Z daleka dostrzegłam już sylwetkę mężczyzny, która chodziła po naszej posesji, więc bardzo się zdziwiłam. Zwłaszcza, kiedy doszłam już bliżej i stwierdziłam, że tego faceta nigdy na oczy nie widziałam.
- Dzień dobry, pani tu mieszka? - zapytał, gdy minęłam go, wchodząc przez furtkę. Zatrzymałam się.
- Tak, a o co chodzi?
- Dobijam się do państwa od kilkunastu minut - zaśmiał się i zaczął szperać w swojej torbie. Teraz zorientowałam się, że to listonosz. - Proszę. - Wręczył mi ładną kopertę z wydrukowanym na niej moim imieniem i nazwiskiem. Wyglądało to na zaproszenie. Ślubne zaproszenie.
Siedząc już na kanapie w salonie z ciekawością otworzyłam kopertę i moje przypuszczenia się sprawdziły - było to zaproszenie na ślub. Zaczęłam zastanawiać się, kto z moich znajomych postanowił stanąć na ślubnym kobiercu, ale nikt nie przychodził mi do głowy. Nie czekając dłużej, rozwinęłam papier i zaczęłam wodzić po nim oczami.

Dnia 20 lipca 2016 roku o godzinie 15.00
 w kaplicy św. Jana w Warszawie
zostaną połączeni Sakramentem Małżeństwa

Victoria Megan
i
Stefan Wanner

Narzeczeni mają zaszczyt zaprosić 
Kim Grozer wraz z osobą towarzyszącą.

Z dziesięć razy musiałam przeczytać ten tekst, żeby w końcu dotarł do mnie jego sens... Stefan z Victorią? Nie byłam nawet poinformowana, że się ze sobą spotykają... Odłożyłam zaproszenie na stół, pomyślałam chwilę i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer Wannera, ale nie mogłam się do niego dodzwonić. Próbowałam jeszcze kilka razy, ale bez skutku. W końcu poddałam się i wybrałam inny numer.
- Słucham? - usłyszałam w słuchawce Andreasa.
- Cześć - przywitałam się, ale od razu przeszłam do konkretów. - Ty wiedziałeś, że Stefan kogoś ma?
- Czyli, że już dostałaś zaproszenie? - w słuchawce rozległ się jego głośny śmiech. - Tak, od kilku miesięcy wiem.
- Wiecie, że takie ignorowanie mnie na dobre wam nie wyjdzie? Może dojść nawet do tego, że nie pojawię się na ślubie...
- No nie obrażaj się. Chciał ci powiedzieć, ale zawsze miał mnóstwo pracy, jeszcze doszły sprawy z weselem.
- A podobno jestem jego przyjaciółką - mruknęłam. - Okej, nie będę cię już męczyła, na pewno masz dużo pracy...
- Nie, właśnie już wychodzę ze studia - oznajmił. - Opowiadaj co u ciebie. 
- U mnie? U mnie wszystko w porządku. Próbowałam zabić czas bieganiem, ale jakoś mi się to nie udało. A u ciebie? Tylko nie mów, że i ty planujesz ślub, bo zeświruję.
- Nie... - znów się zaśmiał, a po chwili dodał - Jeszcze nie. Ale nie żartuj z tą obrazą, jego ślub to będzie dobra okazja, żeby znów się spotkać. Każde z nas rozbiegło się po całym świecie i nawet nie mamy kiedy normalnie siąść i porozmawiać.
- Może masz rację - westchnęłam. - Więc mówisz, że nie planujesz ślubu... Jeszcze.
- Wiedziałem, że zaraz zaczniesz się interesować. Nie martw się, nic nie umknie twojej uwadze i będziesz mogła mnie pytać dowoli. Ale nie teraz.
- Bardzo dziękuję za pozwolenie. - Zaśmiałam się, a w tym momencie do mieszkania weszła Julka, a za nią obładowany zakupami Marcin. Tak, typowe małżeństwo. - Muszę kończyć, moja ukochana parka właśnie wróciła.
Pożegnałam się z Andreasem i włożyłam telefon do kieszeni, gdy Julka sięgnęła po zaproszenie na ślub Wannera i zaczęła je czytać.
- A ja nie dostałam? - zapytała, podnosząc wzrok na mnie. Kiedy pokręciłam głową, odłożyła je z powrotem. - Chamstwo.

* * *

Muszę kolejny raz was przeprosić. Chcąc wyrobić się w terminie oddaję wam kolejnego gniota napisanego właśnie pod wpływem chwili. 
Więc już możemy powoli odliczać, prawda? Jeśli nic się nie zmieni, to do końca tego opowiadania zostało już tylko siedem rozdziałów + epilog. I tak, definitywny koniec historii Kim i Aleksa. Wybrałam odpowiednie zakończenie, które nie pozwoli mi już na żadne kontynuacje. Odpowiednie, ale i smutne. Napisałam już epilog i dwa ostatnie rozdziały. I szczerze mówiąc, to się popłakałam...
Ale żeby nie było tak przygnębiająco, to zapraszam was tutaj. Za jakieś kilka dni może pojawią się tam bohaterowie :) I na pe coś trzeba napisać... Boże.

Ok, to do piątku :)

4 komentarze:

  1. Ach, co mogę napisać? Tak mnie naszła myśl, że ty jakoś się starasz tu coś dodawać, a ja na moim blogu nic a nic... :/ Chyba powinnam się wziąć w garść. A co o rozdziału, jak zwykle wszystko ładnie-pięknie. Co mogę więcej napisać? Czekam na rozwój akcji w związku z Alkiem, Chyba tyle :)) Pozdrawiam i całuję, caro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam o wiele gorzej, bo wy już napisałyście swoje fragmenty na pe, a ja co? Ech.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. To mnie zaskoczyłaś, nie powiem, że nie :D
    W ogóle to jak Stefan i Victoria? Wytłumaczysz mi?! XD
    Ech, Kim miało być strasznie bez Julki.
    Wiesz, dawniej nie lubiłam Aleksa, a teraz tylko czekam aż on się pojawi... dziwne.
    Ej no, nie mów, że będzie smutno! :<
    I za co ty, kuźwa, przepraszasz?! Głupia... :D
    W ogóle pe jakby zanikło, szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak sobie pomyślę, że towarzyszyłam ci przy poprzednim blogu (kiedy go odkryłam miał już kilkanaście rozdziałów i wszystkie nadrobiłam) i jego kontynuacji, to jakoś nie mogę sobie wyobrazić tego, że niebawem koniec. Te kilka rozdziałów to jednak dużo i jestem ciekawa, jak to rozegrasz.
    Nie spodziewałam się ślubu Stefana z Victorią. Ciekawe, kogo Kim zabierze jako osobę towarzyszącą, bo choć chciałaby Aleksa, to ciekawe jak to wyjdzie w rzeczywistości. Powinna z nim pogadać, jestem pewna, że on też ją kocha.
    Smutny epilog?
    Kurczę, teraz będę się zastanawiać dlaczego właśnie taki i co w nim zastanę.

    A rozdział świetny, więc nie ma za co przepraszać. ;)

    OdpowiedzUsuń