środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział dwudziesty drugi.

Zgodnie z zamierzeniami wraz ze Stefanem poszliśmy z Julią i Marcinem do jakiegoś klubu, w którym było mnóstwo ludzi i nie było czym oddychać. Wspominałam, że nie przepadam za takimi miejscami?
Nasi przyjaciele od razu zniknęli w tłumie, a ja wraz z Wannerem udaliśmy się do baru, gdzie zamówiliśmy sobie po drinku.
- Co u Andreasa? - zapytałam w końcu, bo od kilku dni nie dawało mi to spokoju. Tydzień po naszym rozstaniu wyjechał do Moskwy i w związku z tym miałam wyrzuty sumienia, które powoli stawały się uciążliwe. Mimo tego, co razem przeszliśmy, zostaliśmy przyjaciółmi i brakowało mi jego towarzystwa.
- Nie wiem - odparł zmieszany i uśmiechnął się krzywo.
- Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi.
- Najwidoczniej już nie. - Sięgnął po szklankę z drinkiem, którą przed momentem postawił barman, a ja zdębiałam.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - wydukałam, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. - Przecież przyjaźń od tak się nie kończy.
- Poproszę kolejny - zwrócił się do chłopaka za ladą. - Od tak? Nie wiesz wszystkiego.
- To może mnie oświeć?
Chwilę na mnie popatrzył, ale zaraz znów swoje usta zatopił w drinku. Przewróciłam oczami i wyrwałam mu z ręki szklankę.
- Z tego co wiem, to jestem waszą przyjaciółką i chyba mam prawo wiedzieć o co się pokłóciliście.
- Oczywiście, że masz - uśmiechnął się. - Tylko nie wiem po co. To sprawa między mną, a Himmelem, a tobie nic do tego.
- Nic do tego? - powtórzyłam, trochę urażona tymi słowami i wypiłam resztki jego napoju. - Tak, bo ja się nie liczę.
Przewrócił oczami i znów na mnie spojrzał. W tym momencie miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale ludzie bawiący się w klubie mi to uniemożliwiali.
- To nie tak - odparł po chwili, widząc jak bardzo mnie zdenerwował.
- Tylko jak? Przecież byliście przyjaciółmi, a to coś znaczy.
- Tak, masz rację. Znaczy. Ale jeśli ty nie miałaś kryzysu w przyjaźni z Julką, to nie znaczy, ze takie coś nie istnieje.
- Kryzysu? - Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. - Do diabła, wy ze sobą nie rozmawiacie i ty to nazywasz kryzysem?
- Myślisz, że mi jest łatwo? Po prostu nie rozmawiajmy o tym.
- Jak chcesz. - Zdenerwowana położyłam na blat pieniądze za drinka i ruszyłam w stronę wyjścia.
Miałam dość. Tego miejsca, tych ludzi i Stefana.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wyszłam z tego piekła i rozglądnęłam się po ulicy. Po chwili dobiegł do mnie Wanner i stanął obok mnie.
- Jest koniec listopada, przeziębisz się. - Ściągnął swoją kurtkę i mi ją podał, ale odepchnęłam jego rękę. - Przestań, nie możesz za takie coś się obrażać.
- A ty nie możesz po prostu powiedzieć mi prawdy? - zapytałam, wgapiając się w jeden punkt po drugiej stronie ulicy. - Mam prawo wiedzieć, jestem waszą przyjaciółką.
- Pokłóciliśmy się o ciebie - powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Chyba nie mógł dobić mnie jeszcze bardziej.
- Żartujesz, prawda? - wykrztusiłam, ale z racji tego, że na mnie nie patrzył, a wzrok utkwiony miał w chodniku, uznałam, że nie żartuje, by się mnie pozbyć. 
- Tyle ci wystarczy?
- Nie, Wanner, dlaczego? - krzyknęłam, kiedy westchnął i spojrzał w niebo, z którego zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu.
- Chodź do środka, bo zmokniemy. - Złapał mnie za nadgarstek a kiedy mu się wyrwałam, spojrzał na mnie wyczekująco. - Tylko tyle ci mogę powiedzieć, a jeśli Andreas zechce, to opowie ci swoją wersję, okej?
- Twoja wersja obchodzi mnie bardziej.
Pokręcił przecząco głową i wszedł do środka lokalu, a ja odprowadziłam przyjaciela wzrokiem.

W podłym nastroju wróciłam do domu, a przez cały późniejszy czas spędziłam na rozmyślaniu. Nie mogłam zrozumieć z jakiego powodu Stefan i Andreas tak po prostu przestali się do siebie odzywać i to ja miałabym coś z tym wspólnego. To jeszcze bardziej sprawiało, że chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
Od dobrych dwóch godzin już nie spałam, a już dochodziła dziesiąta. Dziesiąta? Za miesiąc obudzę się o tej porze, by móc świętować Wigilię wraz z rodziną i przyjaciółmi. Bardzo chciałam tegoroczne Boże Narodzenie spędzić z dwoma równie ważnymi osobami w moim życiu, lecz to, że to niemożliwe, docierało do mnie coraz bardziej.
Żeby nie obudzić moich współlokatorów, którzy na pewno po wczorajszym wieczorze byli o wiele bardziej zmęczeni niż ja, postanowiłam zejść do kuchni, by zrobić sobie malinową herbatę. Jednak gdy doszłam do połowy schodów, a z kuchni dobiegał męski głos, uznałam, że aż tak bardzo zmęczeni nie byli.
- Wiem, że to trochę za wcześnie, ale jestem tego pewien. - Mówił Marcin i w tym momencie zrobił przerwę. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc uznałam, że rozmawia przez telefon. - Tak, wczoraj byłem u jubilera, jest piękny.
Czyżby szykował dla Julki jakąś niespodziankę? Tylko dlaczego uważa, że to za wcześnie?
Zdecydowałam się podejść bliżej drzwi oddzielających kuchnię od małego korytarzyku, by móc dobrze usłyszeć o czym rozmawiał (tak, to było podsłuchiwanie, ale w dobrej sprawie.) jednak jedna z desek, która składała się na naszą podłogę zaskrzypiała dosyć głośno i się ujawniłam. Niestety.
Chcąc nie chcąc weszłam do kuchni, a zmieszany Marcin oznajmił swojemu rozmówcy, ze musi kończyć. Standard.
- Hej - przywitałam się z chłopakiem, a ten tylko się uśmiechnął. - Julka jeszcze śpi?
- Nie, pojechała na zakupy - oznajmił.
Nastała cisza, wiec postanowiłam zaparzyć sobie herbatę. W duszy jednak zastanawiałam się z kim szatyn rozmawiał i o czym była ów wymiana zdań.
- Potrafisz dotrzymać tajemnicy? - usłyszałam za plecami i odwróciłam się w jego stronę, Pokiwałam głową, a ten znów podniósł kąciki ust do góry. - Tylko nie możesz się wygadać, zwłaszcza Julce.
- Okej, nic nie powiem - zapewniłam chłopakowi i usiadłam przy stole obok niego.
Niespodziewanie Marcin wstał i udał się na korytarz. Po chwili wrócił, w dłoni ściskając małe, granatowe pudełeczko. Usiadł na wcześniejsze miejsce i położył je na stole.
Z zaskoczeniem i z nutką nie dowierzania przyglądałam się pudełku i dopiero po jakimś czasie odważyłam się je otworzyć.
- Boże - wydusiłam z siebie, widząc zaręczynowy pierścionek, który spokojnie leżał w pudełeczku. Był niewielki, ale wzrok przykuwał szlachetny kamień umiejscowiony na środku.
- Nie myślisz, ze to za wcześnie na zaręczyny? - zapytał z obawą, a ja w odpowiedzi pokręciłam głową.
- Kochasz ją, to wystarczy - uśmiechnęłam się, zamykając pudełko.
Chłopak odetchnął z ulgą i schował pierścionek do kieszeni.
- Tylko proszę cię, nie mówi nic Julii.
- Oczywiście - odparłam wstając, bo woda na moją herbatę zaczęła się gotować. Wlałam ją do kubka, a esensja zaczęła rozprzestrzeniać się w wodzie. - Kiedy zamierzasz się jej oświadczyć?
- W Wigilię - odpowiedział z nieskrywaną radością.
Po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi do kuchni wpadła zdenerwowana Julka. Założyła ręce na klatce piersiowej, a w jej oczach można było dostrzec błyskawice.
- Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? - Zwróciła się do Marcina, ale nie czekając na odpowiedź chłopaka, kontynuowała. - Dzwoniłam do ciebie z dwadzieścia razy.
- Przepraszam, wyciszyłem dźwięk - próbował się bronić, ale Julka uciszyła go gestem dłoni. 
- Ile razy ci mówiłam, że ode mnie zawsze masz odbierać? A teraz idź do samochodu i przynieść zakupy, bo sama ich do domu nie wniosę. - I wyszła z kuchni tak szybko, jak się w niej pojawiła.
- Mam nadzieję, że nie rozmyślę się do świąt - westchnął i udał się za Julią.
Zaśmiałam się po cichu i upiłam łyk herbaty, czego pożałowałam, bo była zbyt gorąca, o czym przekonał się mój język. Odstawiłam kubek na blat, sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Rasty. Mimo wszystko, ale chciałam, żeby moi przyjaciele się pogodzili i wyjaśnili mi tę całą sytuację.
- Andreas? - odezwałam się, kiedy chłopak odebrał. - Chciałam zaprosić się na naszą Wigilię.

* * *

Znowu się topię. Dosłownie :<
Znalazłam nowy typ mężczyzny. Perkusista, długie włosy, bez koszulki... *.* Typowa ja.
Ech. 
Gorąco.
Rozdział dla Doroty, bo ostatnio coś ze sobą piszemy i ją kocham haha <3 Rozdział dla ciebie tak na poprawę humoru, kotek.
Do następnego :)

12 komentarzy:

  1. Dawno nie komentowałam, więc przepraszam i powracam! I jeszcze przepraszam za to, że piszę z naszego konta, ale nie chcę mi się wylogowywać xd Leniwa ja...
    A więc powiem Ci, że tych zaręczyn spodziewałam się od początku, więc je pominę, a powrócę do początku. Kim, nie urażając jej, mnie trochę wkurza, bo albo jest taka ślepa, albo głupia, że nie domyśla się, o co chodzi. No pokłócili się o NIĄ, to mówi samo za siebie... Znaczy, że obu im na niej nadal zależy. Tego też się spodziewałam ;) Aczkolwiek ciągle myślę o Aleksie, czy on tu jeszcze zawita? Myślę, że tak. Ale kiedy, kochana, KIEDY?! I z jakim skutkiem? Oby pozytywnym, napiszę egoistycznie, pozytywnym dla mnie, czyli żeby się zeszli XD
    No to chyba tyle :P Idę oglądać Glee. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leniwcu, wybaczam ci.
      Ja też ich się spodziewałam od początku, bo to taka big love jest, też chcę taką *___*
      Polemizowałabym z tym, że i Dredziarzowi i Jezusowi jeszcze na niej zależy (no, chyba że Wannerowi :P).
      Zawita, zawita! Długo myślałam nad tym, jak wpleść go w opowiadanie i w końcu wymyśliłam! :) Myślę, że będzie pozytywny, dla każdego :P
      O ty małpo, zaraziłam cię Glee i mnie opuszczasz. Nawet nie można z tobą normalnie porozmawiać. Ty, Gleeku, ty. :*

      Usuń
  2. Kto by pomyślał, że tacy wielcy przyjaciele pokłócą się o dziewczynę. Fakt, coś takiego potrafi poróżnić ludzi.
    Bardzo podoba mi się pomysł zaręczyn! :D Nie ważne, że tak szybko, liczy się tylko to, że się kochają. Mam nadzieję, że oświadczyny będą wspaniałe i wszystko pójdzie po myśli Marcina, chociaż nie wiadomo jak to będzie. ;D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zwłaszcza, że dla obu jest ważna.
      Tak, masz rację, bo z Julią to nic nigdy nie wiadomo. Sama zastanawiałam się, czy nie powinnam czegoś przypadkiem zepsuć, ale już nie będę taka ;)
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Dziękuję, lepiej mi dzięki temu :* Ja też cię kocham! :D
    Pospieszył się Marcin z tymi oświadczynami, muszę przyznać. Coś wątpię, że się rozmyśli, ale z drugiej strony to byłoby za proste. Hym hym hym.. ;>
    Oby Andreas przyjechał na wigilię i oby się pogodzili, bo to byłoby niefajne jakby Kim miała na sumieniu zepsucie ich przyjaźni :<
    PS. Jak uroczo opisałaś parzenie herbaty *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, za proste! Ale już nie będę mieszać, no już nie mogę :C
      Oh *.* No bo ja się starałam jak nalpiej opisać tę scenę, cieszę się, że ci się podoba! :)

      Usuń
  4. Świetny, czekam no kolejny . ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. HAALLLOOO. ! na wstępie chciałam Cię przeprosić za moje lenistwo i zaległości... Wybacz! Tak Więc bardzo ciekawi mnie wątek Jesusa i Dreda. O co się pokłócili... Bo że o Kim To wiadomo, Ale może oboje ją kochają albo coś... Oby się wyjaśniło bo nie wyrobie. A te zaręczyny *.* Jakie To słodkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale się wyjaśni, cierpliwosci Bunia :D
      Uduszę cię za to HALO, bo ja nie wyrobię! :P

      Usuń
  6. Hej, jak jesteś zainteresowana to zapraszam do siebie na rozdział VII. :)
    Pozdrawiam! [dream-volleyball.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Dredowaty zaczyna mnie wkurzać i przekonuję się do Jezusa Zmartwychwstałego. Ale nie ogarniam jak głąby mogą się kłócić o Kim, przecież to ona najwięcej na tym ucierpi, będzie mieć złamane serce, przytyje od czekoladek i zalegania na kanapie, zryje sobie mózg głupimi komediami :O
    Każ mi się zamknąć.
    Pfffffff, może jakiś romansik z Marcinkiem? :D
    Czekam na nowyyyyyyyyyyyyyyyy <3
    zapraszam w wolnej chwili do siebie, na 42 rozdział: majeks.blog.pl :*

    OdpowiedzUsuń