czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział czternasty.

Jak obiecałam, tak zrobiłam. Pięć dni później kupiłam bilet na samolot do Monachium *, a następnego dnia byłam już gotowa do wylotu. Przez wszystkie te dni Georg nie dawał mi spokoju i wciąż musiałam odbierać od niego telefony z błagalnymi prośbami o szybki przyjazd. Chyba muszę uświadomić Violi, że rygor, który stosuje wobec mojego braciszka zdecydowanie nie służy jego psychice.
- Zapakowałam ci trochę sernika i naleśników - oznajmiła mi Julia, podając mi torbę. 
Obie stałyśmy już na lotnisku, a dziewczyna wypakowywała moje rzeczy z bagażnika.
- Nie wybieram się przecież do Australii - mruknęłam. - Violetta na pewno będzie dawała mi jeść.
- A jak nie dzwonił do ciebie Georg, tylko Cobain? - Zrobiła przerażoną minę. - Zamknie cię w ciemnej piwnicy, nie będzie dawał ci jedzenia, tylko, że ty będziesz miała w torbie sernik. No pomyśl choć przez chwilę. 
Przewróciłam oczami i w końcu wzięłam od niej bagaż, po czym zgięłam się w pół.
- Dlaczego ta torba jest taka ciężka? - wysapałam, kładąc ją na ziemi.
- Moja wina, że twoje ubrania tyle ważą? A poza tym, to połowę rzeczy ci wyrzuciłam, bo niby gdzie miałam zapakować ci to ciasto? - zapytała ze śmiertelnie poważną miną, ale widząc, jak zaczęło ogarniać mnie zdezorientowanie, a potem złość, szeroko się uśmiechnęła. - Żartowałam, stokrotko.
Odetchnęłam z ulgą, a Julia wybuchnęła nie kontrolowanym śmiechem.
- Myślisz, że byłabym zdolna do czegoś takiego?
- Myślę, że byłabyś.
- Tak, masz rację.
Dziewczyna zamknęła bagażnik i obie weszłyśmy do budynku. Samolot miałam za piętnaście minut, więc nie śpieszyłam się i szłam równym krokiem.
- Mam nadzieję, że tam o mnie nie zapomnisz, jak to było w przypadku Rosji. - Usłyszałam, a po chwili Julka dostała ode mnie kuksańca w bok. - Auć!
- Nie zapomniałam o tobie - zaśmiałam się, a Białorusinka trzymała się za obolałą część ciała.
- Dobra, niech ci będzie.
Położyłam torbę i usiadłam na wolnym krzesełku, a Julia stanęła na przeciw mnie.
- Pamiętaj, że masz tam być grzeczna. - Usłyszałam i na chwilę podniosłam wzrok z płytek. - I żadnych dyskotek, zabaw i randek - zaczęła wyliczać, a ja zachichotałam cicho.
- Bawisz się w rodzicielstwo? - zapytałam, próbując opanować śmiech, a dziewczyna spojrzała na mnie w mordem w swoich brązowych jak czekolada oczach. - Jeśli jest coś na rzeczy i chcesz przygotować się do roli matki, to bardzo chętnie posłużę za królika doświadczalnego. - Tym razem zaśmiałam się o wiele głośniej widząc jak twarz Achrem napełnia się purpurą.
- Co cię naszło? - wykrztusiła, robiąc wielkie jak pięciozłotówki oczy. - Ja się staram, dobrowolnie odwożę cię na lotnisko, robię ci naleśniki, staram się na ciebie nie krzyczeć, a ty... Matkę chcesz ze mnie zrobić?! Czy ty bierzesz przykład ze mnie?
- Uczę się od najlepszych - wyszczerzyłam się, a Julka zrobiła przerażoną minę.
- Chyba powinnam nauczyć się samo kontroli - mruknęła, wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy. - Ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to matką nie zostanę przez następne - tu zrobiła pauzę i zaczęła wyliczać na palcach - pięć lat.
Spojrzałam na nią, podnosząc obie brwi do góry.
Przez resztę czasu Julia nawijała o nadchodzących Mistrzostwach Europy i o tym, że najlepiej będzie spotkać się na którymś z meczy. Nie zaprzeczałam, bo podczas jednej z rozmów z Georgiem, mój brat oznajmił, że już zakupił bilety na pierwszy mecz Niemców z Włochami.
- Ty nie powinnaś już iść? - zmieniła temat, a ja na dźwięk jej głosu aż podskoczyłam. - Samolot wylatuje za około pięć minut.
Pośpiesznie pożegnałam się z przyjaciółką, która i tak szeptem do ucha znów zaczęła zabraniać mi dyskotek i randek, ale już zupełnie się tym nie przejmowałam.

Przekraczając próg dom mojego brata, poczułam miłą woń, która jak na złość zakręciła mi się w okolicach nosa, a na co zareagował mój żołądek. Słyszałam rechot moich siostrzenic, oraz rozpaczliwy jęk Georga.
- Szukaj, muszą gdzieś być! - W jego głosie czułam już desperację, na co po cichu się zaśmiałam. - Przecież nie zapadły się pod ziemię!
- Sam sobie ich szukaj, zaraz wykipi mi woda - odpowiedziała jego żona.
Do przedpokoju weszły Leana i Loreen - jak one wyrosły. Gdy je widziałam ostatni raz, młodsza z nich jeszcze potykała się o własne nogi, a teraz jak śmiga!
Położyłam palec do ust na znak, by nie zdradziły mojego pobytu, a one zgodnie pokiwały głowami.
- Mam, znalazłem! - krzyknął uradowany Grozer i wyszedł z pomieszczenia. - O Boże, Kim! - pisnął, wpadając wprost na mnie. - Nie strasz człowieka! Co ty tu robisz?
- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem, na co on tylko mocno mnie uściskał.
- Cieszę się, że w końcu przyjechałaś - zmierzwił mi grzywkę, za co z miłą chęcią bym go zabiła. - Viola, Kim przyjechała!
- Tak, jeszcze pół miasta poinformuj o tym niezwykłym wydarzeniu. - Uwolniłam się z jego silnych ramion i poprawiłam włosy. - Przyznaj się, co znowu zgubiłeś. Kolejny raz swoje szczęśliwe bokserki?
- Śmiej się, śmiej - wykrzywił mi się. - One na prawdę przynoszą szczęście. Wygraliśmy ze Skrą, gdy miałem je na sobie!
- To nie wina majtek, tylko Mariusz Wlazły opadł z sił. - Do pomieszczenia weszła Viola, która wycierała ręce w ścierkę. - Hej Kim. - Wyściskała mnie. - Nie słuchaj tego matoła. Z jego głową jest coraz gorzej.
Georg przewrócił oczami i ruszył do kuchni.
- Co zgubił?
Swoje buty. I zamiast przygotować sobie wszystko dzień wcześniej, to zostawia to na ostatnią chwilę.
- No właśnie - z kuchni odezwał się Georg. - Chodź ze mną na trening. Dasz popalić naszym libero, okej?
- Ty chyba już na prawdę zgłupiałeś - powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym Georg już stał nad kuchenką.
- Dlaczego? - Wytarł usta dłonią i postawił buty na stół. Viola spojrzała na niego z ukosa i jego obuwie przeniosła na podłogę. - Nawet Steuerwald nie przyjmie twojej zagrywki.
- Zgłupiałeś. - Żona uderzyła go ścierką. - I nie podjadaj, wiesz, że dziś przychodzi do nas Jochen z żoną?
- No dużo tego nagotowałaś - mruknął. - Wystarczy i dla Schopsa.
- Jak zjesz wszystko, to nie wystarczy. - Z trudem odsunęła go od kolorowych naczyń, a mężczyzna zrobił urażoną minę. - Daj spokój Kim, jest zmęczona lotem.
Zrezygnowany atakujący, znów mnie wyściskał, dał całusa swojej małżonce i wyszedł z mieszkania zapewne na trening. Po dłuższej rozmowie z Violettą, która trwała nie krócej niż piętnaście minut, obie zorientowałyśmy się, że mój braciszek zapomniał butów. W takim młodym wieku dopadła go już skleroza?
- Ten to ma pamięć - westchnęła kobieta. - Chętnie zawiozłabym mu je, ale przy okazji narobiła obciachu przy kolegach i trenerze, więc może ty pojedziesz? To niedaleko.
Pokiwałam niechętnie głową, bo nie miałam ochoty na spacerki po nieznanym mi mieście, ale miałam wybór? Georg, za to wszystko mi kiedyś zapłacisz. Jeszcze nie wiem jak i kiedy, ale na pewno to zrobisz.
Na ulicy panował wielki tłok, a ja, zagubiona, w ogóle nie widziałam dokąd pójść. Dwie ulice dalej? Ale w prawo, lewo?
Nakierowana przez starszą kobietą udałam się na halę, gdzie Georg miał trening. Gdy weszłam do wielkiego budynku, znów straciłam orientację w terenie. Spytałam pierwszą lepszą osobę, która tu pracowała o drogę na główną halę, gdzie trenowali siatkarze i ruszyłam we wskazane miejsce. Rozglądnęłam się po ogromnym pomieszczeniu, ale nigdzie nie mogłam dostrzec brata. Krążąc bez celu przez kilka centymetrów, poczułam nagle, że ktoś we mnie uderza. Gdy odwróciłam głowę, ujrzałam niemieckiego libero, Tille, który był tak samo zszokowany jak ja.
- Przepraszam - wybełkotał, a ja nieznacznie się do niego uśmiechnęłam dając mu do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
Dotychczas widziałam go tylko w telewizji, gdzie wydawał się bardzo niski, ale teraz, gdy staliśmy obok siebie, stwierdziłam, że jest nawet ode mnie wyższy.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam mu, ale potem zrozumiałam, że to właśnie libero może powiedzieć mi gdzie jest mój sklerotyk. - Nie wiesz przypadkiem, gdzie jest Georg Grozer?
Chłopak wskazał na trójkę siatkarzy stojących po drugiej stronie hali, którzy bardzo głośno o czymś rozmawiali. Podziękowałam siatkarzowi i ruszyłam w stronę brata, Jochena Schopsa i Marcusa Bohme. Zbliżając się do Grozera, rzuciłam w niego butami, a ten gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
- Chyba masz sklerozę i to mnie martwi, bo w tym wieku... - powiedziałam, a ten ze zdziwieniem wpatrywał się w swoje buty.
- Byłem pewien, że je zabrałem - mruknął niepewnie. - Ale cieszę się, że jednak zdecydowałaś się przyjść. Poczekaj, zaraz zawołam Marcusa...
- Jaki z ciebie osioł - powiedziałam, zakładając ręce na klatce piersiowej. - Nie będę w ogóle z wami grała, nie chcę narobić sobie wstydu...
- To żaden wstyd z nami przegrać - zacmokał. - A właśnie, poznaj moich kolegów z reprezentacji, Jochena i Marcusa. - Wskazał na dwóch, dość rosłych siatkarzy, a ja uścisnęłam im po kolei dłonie.
Nagle szybko szybująca piłka uderzyła Georga w plecy, a tuż przed nami wyrósł Tille, który zaczął gorąco przepraszać Grozera.
- Przepraszam - Poklepał go po plecach. - A wy nie trenujecie?
- Rozmawiamy, nie widać? - zapytał nieco zdenerwowany Georg. - A ty dlaczego nie trenujesz? Zaraz Heinen zostawi cię na kolejne dwie godziny.
Ferdinand zmrużył oczy, a potem spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Nie przedstawicie mnie waszej koleżance? - zapytał. - Jestem Ferdinand Tille, libero reprezentacji i Arago de Sete. - Ujął moją dłoń i pocałował ją.
Zaśmiałam się nerwowo i spojrzałam na pozostałych siatkarzy, którzy z tej sytuacji mieli niezły ubaw.
- Jestem Kim, miło mi cię poznać - odpowiedziałam mu, a ten znów się wyszczerzył.
- Znam cię, jesteś siostra tego niedźwiedzia - zaśmiał się, a Georg, stojący za mną, mruknął coś niezrozumiałego, ale najwyraźniej Schops i Bohme to usłyszeli, bo parsknęli śmiechem.
- Gyorgy, nie mówiłeś, że masz taką ładną siostrę.
- Ty, nie pozwalaj sobie. - Brat przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem.
- Dobrze, dobrze. - Tille podniósł obie dłonie do góry w geście kapitulacji. - Przyjdź jutro na otwarty trening. - Puścił do mnie oczko, a moją twarz wciąż nie opuszczała purpura.
Pokiwałam tylko głową, a chłopak, którego nie opuszczał dobry humor, odszedł od naszej czwórki. Georg tylko odprowadził go wrogim spojrzeniem.
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedział.
- Ale sam mi zaproponowałeś...
- Nie dyskutuj! - warknął, a ja zrozumiałam, że nie mam już nic do gadania.
- Chyba mam ochotę rozstrzelać go zagrywką, albo przy najmniej atakami... - mruknął mój brat, gdy na halę wreszcie wszedł trener, przywołując do siebie siatkarzy i Georg z Jochenem posłusznie ku niemu podreptali. Ku mojemu zdziwieniu Marcus został ze mną.
- Przyjdź jutro - usłyszałam niemieckiego środkowego.
Pokiwałam lekko głową i uśmiechnęłam się do wielkoluda, który odszedł w stronę Heinena.

* * *

* Tak na prawdę nie wiem, gdzie rp Niemiec ma zgrupowanie. Monachium wybrałam z oczywistego powodu - mój tatuś pracuje nieopodal Bawarii :)

Yeah. Długi rozdział wyszedł, bo się rozpisałam o szczęśliwych bokserkach Georga, nie ma co. Wprowadzam taki niemiecki nastrój reprezentacyjny, bo jutro moje ukochane Szwaby grają z Włochami. Ich szanse oceniam na 4 do 10, ale i tak będę im kibicowała <3
Ale najważniejsze - jutro Polska gra z Brazylią. *.* Czujecie już tą atmosferę? Mazurka Dąbrowskiego Acappella? Cieszę się, że staniemy się kibicami na równi i nie będziemy się kłócić o kluby, zawodników i kto ma jaką halę, blablabla. Lubię sezon klubowy, no ale proszę. Tak nie zachowują się kibice siatkówki.
Okej, bo zboczyłam z tematu.
Właśnie, muszę się wam pochwalić - moja szóstka zdobyła pierwsze miejsce na turnieju siatkowym rozgrywanym w Dniu Dziecka (: Było genialnie. Nikt na nas nie stawiał (nawet nasz wuefista - grunt to wiara w człowieka, prawda?) ale dałyśmy radę. 
A teraz idę się obżerać jabłkiem, rogalikami. Czeka mnie jeszcze batalia z chemią, historią, fizyką i wosem. Następny tydzień zapowiada się arcybosko. Ktoś wyczuł ironię?

Czy wam też usuwaja się zakładki? Musiałam robić od nowa 'Bohaterów', o zgrozo.


~*~
Morderstwo doskonałe
or
Serbian love.
~*~

10 komentarzy:

  1. walczysz o oceny, mam rozumieć? zobaczysz, co to za batalia z sesją, jeśli pójdziesz na studia. :P można się pochlastać po jednym egzaminie lub kolosie. :D
    Dżordż swoją sklerozą mnie po prostu zniszczył, jak to już zawsze robi w tym opowiadaniu. mimo swojej apodyktyczności i tak go uwielbiam. *.* ale żeby butów zapomnieć? nie no, takiego czegoś się nie spodziewałam. szczęśliwe bokserki Grozera ♥
    Tille próbuje poderwać Kim? tak na to wygląda. Dżordż, będziesz musiał do akcji wkroczyć, bo ci siostrzyczka zaginie w akcji. :D
    POLSKA, NIEMCY ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się właśnie boję pójść na studia, ale innego wyjścia nie widzę. :<

      Usuń
  2. hahaha. ;D
    Szczęśliwe bokserki. Xd
    mam wrażenie, że prócz kochanego Tille, Marcus też się będzie czaił na Kim. ;D Na początku wydawało mi się, że Georg specjalnie zapomniał zabrać tych butóe, ale jak przyszło co do czego, to jednak znane powiedzenie potwierdza się; "Skleroza nie boli, ale nachodzić się trzeba."

    Ja już się chemią nie martwię... Mam mocne 2 i gites. ;D Ale tobie życzę powodzenia. ;d

    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kim wpadła komuś w oko;p i chyba braciszek nic na to nie poradzi:p świetne z nich rodzeństwo:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahahaha, jak ja uwielbiam Julkę! Moja idolka <3
    No no no, czyżby Kim wpadła w oko kolejnemu siatkarzowi? Oby nic złego się z tego nie wywiązało. Te szczęśliwe bokserki Grozera mnie rozwaliły.
    Mnie też denerwują niektórzy kibice, którzy zresztą kibicami się nie powinni nazywać, bo zamiast - jak sama nazwa mówi - kibicować, oni sobie podziwiają urodę siatkarzy, hale sportowe albo nowe stroje. Masakra! Tak, wyczułam ironię, bo mnie ostatnio również coraz częściej towarzyszy w parze ze słowem szkoła, nauka, itp. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwyczaiłam was już do złych rzeczy, prawda? I dlatego tak się boicie... Nie, nic złego nie będzie ^^
      Ja podziwiam urodę siatkarzy! :D Jestem HOTKĄ! XDD

      Usuń
  5. Gratuluję pierwszego miejsca na turnieju. ;) Nie ma to jak wiara w swoich wychowanków. :D
    Mój tydzień będzie arcyboski z pewnością. Kartkówki, sprawdziany, testy kontrolne i w ogóle masakra, że głowa mi chyba wybuchnie. Nawet nie mam czasu na pisanie. Niech te oceny nam wystawią, to nikt nie będzie do szkoły chodził praktycznie i będzie można robić, co się będzie chciało. ;)

    Co do rozdziału. Króciutko powiem, bo nadal nie wiem, kogo zabijesz.... Jasna cholera, a jak chodziło ci o brata Kim? o.O
    Dobra, zignoruj to pytanie. Chyba wolę nie wiedzieć. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nikogo nie zabiję.
      To nie na moje nerwy :D

      Usuń