poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział szósty.

Mimo tylu pomyłek -
 I tak będę z tobą.
 Mimo tak wielu granic -
 I tak będę z tobą.
 Mimo tylu nieznanych -
 I tak będę z tobą.
Lemon - Będę z tobą.



Przez całą noc myślałam o wczorajszej wizycie Konstantina, która zupełnie mnie zaskoczyła. Co, jak co, ale tego, że jednak przyjmujący nadal będzie czuł coś do Julii się nie spodziewałam. Zranił ją, potraktował jak kompletną idiotkę, która nie tylko poniżała się przed nim, ale także przed jego przyjaciółmi. Czy oni wiedzieli, że Konstantin ma żonę? Jeśli tak, to dlaczego nie zareagowali? Te pytania od wczoraj nie dawały mi spokoju. Ale nie zamierzałam mówić Julii o Cupkoviću, wolałabym, żeby w końcu zapomniała i ułożyła sobie życie na nowo z kimś innym.
Wracałam właśnie ze sklepu, gdy obok mnie zatrzymał się biały samochód - Andreas.
- Trzeba było powiedzieć, zrobiłbym ci zakupy - uśmiechnął się, patrząc na dwie obładowane produktami siatki.
Położyłam je na tylnich siedzeniach, a sama usadowiłam się na miejscu pasażera.
- Musiałam się przejść - powiedziałam, uśmiechając się blado.
- Coś się stało?
Westchnęłam i opowiedziałam mu o sprawie z Konstantinem.
- A Julia wie? - zapytał. Pokręciłam głową. - A zamierzasz jej powiedzieć?
- Na pewno nie - zaśmiałam się. - Powinna o nim zapomnieć.
Podwiózł mnie pod samo ogrodzenie, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. 
- Wejdziesz? - spytałam, a on ochoczo pokiwał głową i wyszedł z auta.
Wziął ode mnie zakupy, twierdząc, że są zbyt ciężkie, żebym je nosiła i weszliśmy do budynku.
Od razu poczułam unoszący się w powietrzy zapach farby. Wychodzę z domu na pięć minut, a Julia już urządza jakieś remonty. Z nią gorzej niż z dzieckiem.
- Co ty się dzieje? - zapytał Andreas, ale żebym ja to wiedziała. Na podłodze poukładane były gazety, a na środku przedpokoju stała drabina.
- Julia! - krzyknęłam, a w całym budynku zabrzmiał mój zdenerwowany głos. 
W odpowiedzi usłyszałam Ups, mam kłopoty!, a w tle męski śmiech. Nagle z kuchni jak torpeda, wypadła Julia, a za nią wlókł się Marcin. Oboje trzymali w rękach duże pędzle. Oboje byli umazani fioletowa farbą. Na ich widok wraz z Andreasem parsknęliśmy śmiechem.
- Remont! - wykrzyknęła Julia, tak jakby trochę pobudzona, co mnie trochę zaniepokoiło.
- Piłaś coś? Brałaś? Nie? Na pewno?
Za każdym razem kręciła głową, a po chwili przewróciła oczami.
- Pomyśleliśmy, że przyda się jakaś świeżość - powiedziała.
- Jeśli chcecie, to możecie się do nas przyłączyć. - dodał Marcin.
Ja i malowanie? To raczej złe połączenie.
- Myślę, że to zły pomysł - uśmiechnęłam się.
- Daj się namówić - rzekł Andreas. I ty przeciwko mnie?
- Cicho - syknęłam i pociągnęłam go w stronę mojego pokoju. - Miłego malowania.
I zniknęliśmy za drzwiami.

Po południowy trening skończył się już dawno, a ja nadal tkwiłem przed Energią. Musiałem przemyśleć parę spraw, a ani Aleks, ani Wytze nie dawaliby mi spokoju. Tak samo jak wczoraj. Wieczne, uciążliwe pytania Gdzie jedziesz?, Po co?, Dlaczego? powoli przeszywały mnie na wylot.
Ogólnie. Ten czas, który minął jak z bicza strzelił, wydawał mi się, że nic bardziej złego i okrutnego mnie nie spotkało. To rozmyślanie, co by było gdybym nie powiedział Julce prawdy. Czy nadal bylibyśmy razem? Czy Aleks i Kim byliby razem? Pytania bez odpowiedzi. Ale jedno było pewne - byłem totalnym sukunsynem. Sukinsynem i egoistą. To, co zrobiłem Julii było złe. Wiedziałem to. Ale uczucie, jakim ją darzyłem (i nadal darzę) było i jest silniejsze. Julka to wspaniała dziewczyna, która na pewno zasługuje na kogoś lepszego, ale... Czy gdybym dowiódł, że nie przestało mi na niej zależeć... Czy dała by mi nową szanse? Wiem, że prosiłbym o zbyt wiele, i na pewno jest to zbyt wiele, zważywszy na to, jakie błędy popełniłem. Ale gdy nie spróbuję, nie dowiem się czy było warto.
Niechętnie obrałem kierunek mieszkanie, chcąc wreszcie odpocząć, zjeść obiad i porządnie się wyspać. Tak właśnie wyglądały moje ostatnie dni. Rutyna, jaka wkradła się do mojego życia, była przytłaczająca i bardzo irytująca. Gdy już wiedziałem, że mój związek z Nataszą nie ma sensu, przestałem się czym kolwiek przejmować. Życie straciło dla mnie sens z chwilą, gdy Julia wykrzyczała mi w twarz, ze łzami w oczach, że nie chce mnie znać. Potem znów zostałem skopany przez los, gdy Natasza spakowała siebie i Nikolę i wyjechała do swojego gejowatego instruktora fitness. Wizja, która ukazywała brak kontaktów z moją córką była ciosem poniżej pasa.
Po przebytych kilometrach wszedłem do naszego mieszkania, gdzie mieszkałem wraz z Atanasijevićem i Kooistrą.
Otworzyłem po cichu drzwi i wszedłem do środka.
- Nie chcę trzeci raz z rzędu oglądać Przepisu na życie - usłyszałem pretensjonalny ton Wytze.
- Dlaczego? - mówił Aleksandar - To bardzo ciekawy serial.
Kooistra przemilczał to spostrzerzenie. Przeszedłem do salonu, gdzie siatkarze powoli zaczynali bić się o pilota i spojrzałem na nich z politowaniem.
- Alek, oglądasz ten odcinek już trzy razy - powiedziałem, a Atanasijević, z miną zbitego psa, oddał uradowanemu Holendrowi pilota.
Przeszedłem do kuchni i usiadłem przy stole. Ukryłem twarz w dłoniach, gdy do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Co jest? - rozpoznałem głos Aleksa.
- Nic. - uciąłem, kładąc ręce na stół, a wzrok skierowałem w ścianę.
- Nie kłam. - usiadł na przeciw mnie. - Nadal nie powiedziałeś jak było u Julii.
- Nijak. Nawet jej nie zastałem.
Aleks zmarszczył czoło, a ja kontynuowałem :
- Kim powiedziała, że Julia ułożyła sobie życie. I żebym odpuścił.
- Odpuścisz?
- Ani mi się śni - prychnąłem.
- A co u... Kim? - zapytał niepewnie, wciąż na mnie patrząc.
- Chyba chciała mi skopać tyłem. Ale na szczęście opuściłem ich dom, zanim zrobiła mi krzywdę.
- Ma kogoś?
- A skąd mam to wiedzieć? Jedź do niej, to się dowiesz.
Alek zamilknął na chwilę, ale zaraz znów się odezwał.
- Mam taki zamiar... Ale jeszcze nie teraz. Musze się jeszcze ogarnąć.
Spojrzałem na niego pytająco, ale Aleks wstał z miejsca i wrócił do salonu.

Weszliśmy do pokoju, a ja zamknęłam drzwi.
- Mam z nią siedem światów - rzuciłam, patrząc na szczerzącego się Dreadziarza, który był jednak zawiedziony tym, że odmówiłam mu wspólnego przemalowywania domu.
Gdy usadowił się na moim łóżku, usiadłam mu na kolanach i wpiłam mu się w usta.
- Jeszcze cię nie przeprosiłam - powiedziałam, patrząc mu w jego ciemne tęczówki. Spojrzał na mnie pytająco, a ja kontynuowałam : - Nie przeprosiłam cię za moje zachowanie na początku naszej znajomości. Pamiętasz? - Na wspomnienie świąt oboje się uśmiechnęliśmy - Zachowywałam się jak jakaś kretynka.
- Nie, skądże - znów się wyszczerzył, sprawiając, że poczułam w nogach watę. Dobrze się złożyło, że nie stałam.
- Ale przyznasz, że to było głupie? - zapytałam.
- Nie, dlaczego? Jakby mi jakiś kretyn zjadł połowę ciasta, też bym się wkurzył.
Wywróciłam oczami, a po chwili zaśmiałam się.
- Nie jesteś kretynem.
- Ale wtedy tak myślałaś, prawda? - puścił oczko, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Znów go pocałowałam, tym razem o wiele namiętniej i zachłanniej. Po kilku sekundach brakowało nam już tchu i odsunęłam się od niego.
- Kocham cię - szepnęłam i oparłam się czołem o jego tors.
Trwaliśmy tak przez kilka sekund, wsłuchując się w nasze oddechy, które powoli się uspokajały.
Usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi, a zaraz głos Julii :
- Nie miziać się tam! Do kuchni, już!
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na Andreasa.
- Zaczyna się.
Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do kuchni, gdzie przebywali już Julia i Marcin. Chłopak siedział przy stole, a Białorusinka stawiała na stole jakieś danie. Wyszczerzyła się do nas.
- Zapraszam do stołu. - powiedziała. Usadowiliśmy się na przeciwko Marcina, a Julia usiadła obok niego.
- Co to? - zapytałam, patrząc na stojące na środku danie, które prezentowało się niesamowicie.
- Lazania, nie wygląda? - zaniepokoiła się dziewczyna, patrząc na Marcina.
- Wygląda - powiedziałam, sięgając po talerz. 
Nałożyłam sobie porcję, a to samo uczynili pozostali. Gdy spróbowałam, lazania dosłownie rozpuściła mi się w ustach.
- Przepyszne - powiedziałam, znów nakładając sobie jedzenie na widelec.
Julia odetchnęła z ulgą, klepiąc Marcina po plecach.
- Mistrzowskie wykonanie, to i przepyszne musi być.
Nie zjedliśmy w ciszy, bo Julia wciąż nadawała, a buzia zamykała jej się tylko wtedy, gdy miała w niej jedzenie. Chociaż czasem zdażyło się, że i wtedy nie dawała odpocząć naszym uszom.
Po obiedzie odstawiłam wszystkie talerze do zmywarki i gdy wracałam na swoje miejsce, przechodziłam obok Andreasa. Ten niespodziewanie przysunął mnie do siebie. Zaśmiałam się i pocałowałam go.
- Litości - usłyszałam Julkę. - Oszczędźcie nam widoków.
- Jak nie chcesz, to nie patrz - rzuciłam, siadając na swoim miejscu.
Nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu, a Marcin sięgnął do kieszeni.
- Przepraszam - powiedział i wstał od stołu. Odszedł kilka kroków i odebrał. Rozmawiał przez kilka sekund, a po chwili wrócił do stołu. - Muszę jechać do redakcji - oznajmił. - Przepraszam.
- Nic się nie dzieje - Julia uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Pocałował ją w policzek, a zaraz zwrócił się do nas.
- Cześć - powiedział i Julia odprowadziła go do wyjścia. Po dłuższej chwili wróciła do kuchni.
- Jesteście razem? - zapytałam z nadzieją, którą wzbudziła reakcja z buziakiem. Ale Julia popukała się w czoło.
- Ty już do reszty postradałaś zmysły.

* * *
Yeah, nawet nie wiecie jak skaczę z radości... Boże, Klaine ♥ I lofff you soł macz! <3 Najbardziej na świecie! Bardziej niż Brittanę, czy Chair *.* Zlegalizujcie już małżeństwa dla homoseksualnych<3 Tak, wiem, wariuję :D Mam nadzieję, ża ta czcionka jest tak mała, że tego nie przeczytacie :d Jeszcze przekreślę, żeby nie było.


Miało być wcześniej, ale przepraszam. Nie miałam czasu. Obiecuję, że po egzaminach nie będzie już takich cyrków. 

Taka perspektywa Kostka mi się podoba nawet (: Ale i tak wolę pisać jako Julka! <3 
Następny rozdział już z Igorem. Wieem, niektóre osoby (czyt. Wiks) nie mogą się już tego doczekać :D Hah, nawet mnie na asku zaczęła w jego sprawie molestować. 

Resovio. Płakałam. Szkoda, że nie udało mi się kupić biletów chociaż na jeden mecz (głupi zapchany serwer). Szkoda mi ich :( Jezu. Igła z Fontelesem się prawie pozabijali wzrokiem, ale to nic :D Najważniejsze, że się potem w miłym geście przeprosili. <3 

Jeszcze jedno. Nie wiem, czy jest sens pisania anatomii-miłości, a jeśli jest, to na pewno nie teraz. Mam dwa pomysły. I teraz pytanie do Was. Waliński, czy Gladyr? Od Was to zależy.

10 komentarzy:

  1. Waliński, proszę! Kiedy porównuję tych dwóch, to właśnie on wydaje się być milszym, czy fajniejszym człowiekiem. Nie wiem czemu, ale Gladyr w mojej opinii jest takim zimnym facetem... Poza tym Zaksa nie należy do moich ulubionych klubów, a Delecta znajduje się w pierwszej trójce :>

    Spokojny rozdział. Perspektywa Cupka bardzo mi się spodobała, nie miałabym nic przeciwko temu, żebyś stosowała ją częściej. ;) Sama lubię opowiadać historię za pomocą dwóch perspektyw.
    Czcionka nie była wcale tak mała, a przekreślenie nic nie dało. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już miałam nadzieję, że jednak nie dacie rady przeczytać haha :P
      Ok, to niech będzie Marcin ♥

      Usuń
  2. uczucie między Kim i Andreas'em powoli się rozwija:) tylko czekać aż Aleks wkroczy do akcji i namiesza;) Julka to na prawdę ma tysiąc myśli na minutę:D
    mimo małej i przekreślonej czcionki spokojnie można przeczytać;p

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytajcie na prawdę, nie warto znać mojej głupoty! :D
      W ich związku namiesza, tylko nie Aleks. ;)
      Również pozdrawiam (:

      Usuń
  3. No, w końcu jestem i nie mam zamiaru znowu narobić sobie zaległości. :) chociaż mój komentarz i tak będzie słabiutki, bo po niedzielnym meczu w ogóle nie mam humoru.
    hm, w zasadzie to sama już nie wiem, kto z kim i dlaczego powinien być. Andreas i Kim pasują do siebie idealnie, tak jak Julka z Marcinem po bardzo ciekawym początku znajomości. jednakże brakuje mi trochę Aleksa i Kostka w dużej mierze. im obojgu chyba nadal zależy na byłych dziewczynach.
    Igor? no proszę cię, tylko nie on. -.-
    a, no i WALIŃSKI, oczywiście! *___*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igor, tak Igor! :D
      Okeej, to będzie Marcin, już nawet mam prolog (:

      Usuń
  4. Szkoda że uśmierciłaś Stefana. Miłość między Kim i Andreasem kwitnie, a co by było jakby Stefan żył i miała problem wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci za to, że zrobiłaś drugą część Matchball for love! :)) Masz u mnie ogromnego plusa, ponieważ już od dawna szukałam takiego bloga, na którym nie będzie jakaś małoletnia "hotka", pisząca o przystojnym, praktyczne nieznanym jej siatkarzu, która nawet nie umie sklecić poprawnie zdania. No i znalazłam Ciebie! Nie będę się podlizywała, tylko przejdę do konkretów. Szkoda mi bardzo Stefana, ponieważ wydał mi się pozytywną osobą, wsparciem dla Kim. Teraz zaczęłam odczuwać również brak dwóch serbskich przyjaciół, bo kibicowałam ich związkom z dziewczynami. Przykro mi, że Ci to napiszę, ale jakoś nie mogę się przekonać do Andreasa. Oczywiście nie do niego, jako do człowieka, bo jest bardzo miły (taki się wydaje), ale raczej do niego i do Kim - jako do pary. Ale wszystko się może zdarzyć, jak to mówią, także czekam na rozwój wydarzeń. Zapraszam również do mnie i przepraszam za ten tekst, ale jakimś sposobem muszę zdobyć czytelników i zachęcić ich do czytania mojej historii, także mam nadzieję, że Cię to nie obraziło. (: Jeśli zechcesz czytać mój blog, to poproszę, żebyś mnie w komentarzach informowała o nowościach u siebie. http://carolina-book.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małoletnia może nie, ale uwierz mi, jestem hotką :) A to, że "potrafię sklecać zdania", to robi różnicę.
      Skoro nie możesz przekonać się do A. to mogę Ci powiedzieć, że ich związek nie potrwa długo. Wszystko idzie w dobrym kierunku, a nuż wróci do swojej serbskiej miłości :D

      Pozdrawiam.

      Usuń