piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział ósmy.


„Kiedy na ktoś uderzy bez powodu, powinniśmy oddać bardzo mocno; jestem pewna, że powinniśmy, i to mocno, ażeby ten, kto nas uderzył, nigdy tego nie powtórzył.”
Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.




Serce przyśpieszyło rytm bicia, a krew uderzyła mi do głowy. Przekręciłam szybko klucz w zamku i oparłam się o ścianę.
- Wiem, że tam jesteś - znów dało się usłyszeć donośny głos Borysa. - Otwieraj dobrowolnie, albo wywarzę te drzwi.
- Co się dzieje? - do przedpokoju wpadła Julka, a widząc mój wyraz twarzy, podbiegła do mnie. - Kto jest za drzwiami?
- Cicho. - położyłam palec na ustach, a po chwili dodałam szeptem : - Człowiek, który chce mnie zabić.
- Boże, w co ty się wkopałaś?
- Może kiedy indziej ci opowiem.
Borys znów zapukał w drewniane drzwi, aż podskoczyłam.
- Zaraz dam mu do zrozumienia, że nie warto ze mną zadzierać. - powiedziała, ale znów ją uciszyłam.
- On nie żartuje...
I nagle przypomniałam o Sokołowie. Po cichu przeszłam do kuchni, gdzie zostawiłam kartkę z numerem Igora. Wybrałam dziewięć cyfr i przycisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Borys jest u mnie. - powiedziałam szybko.
- Co? Zadzwoniłaś na policję? Nie, ja to zrobię. Nie wychodź z domu, zaraz tam będę.
I rozłączył się. Odłożyłam telefon na stół, po czym usłyszałam dźwięk tłuczącego się szkła. Pobiegłam do salonu, gdzie ujrzałam rozbite okno. W pomieszczeniu stał już Borys. Wyglądał jakby był naćpany, a z jego oczu biła niezwykła nienawiść. Na domiar złego, w ręku trzymał nóż.
- Nie chciałaś wpuścić mnie po dobroci, to musiałem się wprosić. - zarechotał zachrypniętym głosem, ściskając w dłoni ostre narzędzie. - Przyszedłem wymierzyć sprawiedliwość. Doktorek zdechł, teraz czas na ciebie.
Był przerażający, zwłaszcza wtedy, gdy niebezpiecznie zaczął zbliżać się w moją stronę. Wtem do salonu wpadła Julka, ściskając w ręce kij bejsbolowy (skąd, u diabła, my mamy taki kij?) i rzuciła się w stronę Reznova. Zaczęła okładać go i pięściami i kijem, ale Rosjanin nie na długo dał się zaskoczyć. Mocno uderzył ją w twarz, aż Julia upadła na podłogę. Mężczyzna wykrzywił usta w szyderczym uśmiechu. Teraz złość w moim organizmie sięgnęła zenitu, miałam ochotę mu przywalić. Jednak dziewczyna nie miała zamiaru odpuszczać. Wstała powoli, klnąć w języku polskim i podeszła do Borysa.
- Nigdy więcej tego nie rób. - zmrużyła oczy.
- Julia, odpuść, zaraz będzie tu policja. - powiedziałam, obserwując Reznova, który po usłyszeniu moich słów, wpadł w szał.
- Zadzwoniłaś na policję?! - wrzasnął, wymachując nożem na wszystkie strony, i przybliżając się do mnie. - Zabiję cię. - wysyczał, a Julia, z przerażeniem na twarzy, znów rzuciła się na niego. Tym razem próbowałam rozdzielić tych dwoje, ale bez skutku. 
Nagle Julia pisnęła przeraźliwie, po czym osunęła się na podłogę. Zdębiałam. Wokół niej, na panelach, zaczęła pojawiać się ciemnoczerwona ciecz. Krew. Przerażona podbiegłam do leżącej przyjaciółki i przewróciłam jej ciało na plecy. Krew wylewała się strumieniami z jej zranionej ręki, więc Borys akurat musiał trafić w tętnicę. Na szczęście Julia podniosła się do pozycji  siedzącej, a w tym samym czasie usłyszeliśmy dźwięk policyjnych kogutów, a przestraszony Borys uciekł przez pozostałości z okna tak szybko, jak przez nie wpadł. 
Ale nie było to ważne.
Potrzebowałam kawałka materiału, by spróbować zatamować mocno buchającą z rany krew. Wyciągnęłam z szuflady jakąś apaszkę i mocno zacisnęłam ją nad raną.
- Wszystko w porządku, już dzwonię na pogotowie. - oznajmiłam Julii, przebiegając do kuchni. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam pod numer służby ratunkowej.

Siedziałam tu już pół godziny i nadal nie chcieli mnie wypuścić do domu. Zapewniałam wszystkim, że czuję się już dobrze i, że z ręką już wszystko w porządku (choć bolała jak cholera). Ale znawcy medycyny nie chcieli mnie słuchać, a tym bardziej wypuścić. Leżałam na jakimś łóżku (co trochę przypominało mi łoże śmierci) i czułam się jak jakaś rasowa pacjentka, niczym z House'a. Ale przecież nic mi nie było, ot, zszyli mi rękę (przyjemnie to to nie było!). I blizna zostanie, co nie jest zbyt pocieszające. Ale złapali tego przygłupa z włosami na Cobaina, to najważniejsze. Potem zebrała się cała litania ludzi w naszym domu, ten cały Igor i Ana, oraz Andreas. Poprawiła mi humor tylko zabawna scenka, która rozegrała się podczas mojego wyjazdu do szpitala, gdy Andreas rozpoznał Igora w Igorze i rzucił się na niego z pięściami. Igorowi limo zostało pod okiem, a Andreasowi złamane trzy palce. To się chłopaki pobawili, nie ma co.
Nagle do małej sali wpadł zdyszany Marcin, z przerażeniem wypisanym na twarzy. Gdy tylko mnie ujrzał, oparł się o ścianę i głośno odetchnął. Podszedł do mnie i spojrzał na moją zabandarzowaną rękę.
- Ale to nic poważnego? - spytał, siadając na krześle obok łóżka.
- Nie. - powiedziałam kręcąc głową. - Najgorsze jest tylko to, że zostanie tylko blizna. Mam nadzieję, że w kształcie błyskawicy.
- A co z tym bydlakiem, który ci to zrobił?
- Trafił do wiezienia. Chciał zabić Kim, musiałam jakoś zareagować...
Jego przerażenie nagle zmieniło się w wielki uśmiech na twarzy. Złapał za moją zdrową rękę i pocałował mnie w dłoń.
- Kocham cię. - szepnął, patrząc mi prosto w oczy, wprawiając mnie tym samym w zakłopotanie. - Chciałbym być z tobą przez całe dnie i móc chronić cię przed takimi sytuacjami.
Cały czas ściskał moją dłoń, a mi odjęło głos.
- Gdyby coś ci się stało, nie przeżyłbym tego. - odezwał się po chwili ciszy, jaka na moment zapanowała.
- Ale żyję. - odezwałam się w końcu. - Powinieneś się cieszyć.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. - Powinnaś już wyjść, prawda?
- Tak, ale lekarzom jakoś nie śpieszy się, by napisać mi to durne zwolnienie. - odparłam, gdy jak na zawołanie do sali wszedł lekarz, który mnie przyjmował. 
- Księżniczka jeszcze tu jest? - zapytał zdziwiony.
- Tak, bo nikt nie raczył mi dać zwolnienia. - powiedziałam, opanowując złość. O nie, księżniczką to ja nie jestem. Jak już, to piękną, zaginioną siostrą Kopciuszka. Piękną, ale wredną.
- Wypis czeka na panią w recepcji. - oznajmił, patrząc na mnie znad swoim grubych, niczym mur berliński szkieł od okularów. - I proszę uważać na rękę, nie powinna pani dźwigać nic ciężkiego i takie ta. Pani chłopak panią przypilnuje.
- Ale to nie jest mój... - nie dokończyłam, bo Marcin wstał i podał mi dłoń, bym także wstała.
- Teraz już jestem. - oświadczył.
- Za minutę ma was tu nie być. - mruknął mężczyzna, wychodząc powoli z sali.
Zignorowałam rękę Marcina, próbując wstać sama. Gdy już to uczyniłam, obdarzyłam chłopaka mało miłym spojrzeniem i ruszyłam w stronę wyjścia. Marcin złapał mnie jednak za nadgarstek, w efekcie czego zatrzymałam się.
- Znów się obraziłaś? - zapytał. - Co takiego zrobiłem?
Nie odpowiedziałam. Bo co miałabym powiedzieć? Tak, obraziłam się, bo bezkarnie nazwałeś się moim chłopakiem? To niedorzeczne. A jednak - poczułam złość.
- Puść mnie. - mruknęłam, ale chłopak przysunął mnie do siebie i delikatnie musnął wargami moje usta. Spojrzał mi w oczy, po czym się odezwał :
- Chcę być z tobą, czy trudno jest ci to zrozumieć?
Dlaczego tak bardzo się przed nim broniłam? Czyżby nie opuszczała mnie trauma związana z poprzednim związkiem? Nie rozumiałam tego, bo Marcin to nie Cupković.
Spuściłam wzrok, ale chłopak ujął mój podbródek i podniósł mi głowę do góry.
- Nie skrzywdzę cię. - rzekł, tak jakby czytając mi w myślach.
I czy to wystarczy? Deklaracja słowna? Dziwne by było, gdybym wymagała od niego jego wyznań spisanych na papierze wraz z jego podpisem. Ale nie potrzebuję żadnego nic nie wartego kawałka kartki, by wiedzieć, że Marcin nie żartuje.

Lekarz, który przyjmował Julię, wyszedł z sali i szeroko się do nas uśmiechnął.
- Możecie zabrać ją do domu, ale musicie chwilę poczekać, rozmawia z narzeczonym. - oznajmił, po czym od nas odszedł.
Zdziwiona spojrzałam na Andreasa, ale ten tylko wzruszył ramionami. Igor i Ana przed dziesięcioma minutami opuścili szpital, z czego bardzo się ucieszyłam. Dosłownie, między Rosjaninem a moim chłopakiem wisiała kolejna bójka. Andreas doskonale pamiętał Sokołowa, pamiętał także to co zrobił.
Teraz Dreadziarz się do mnie nie odzywa, ponieważ zawiódł się na mnie, że zaufałam Igorowi. Nie pozostawałam mu dłużna, także przestałam zwracać na niego uwagi, chociażby za to, że rzucił się na Igora.  Co prawda Igorowi został siniak pod okiem, ale był bardziej opanowany niż Niemiec i nie próbował mu oddać. 
Dźwięk telefonu Andreasa przerwał te denerwującą ciszę. Chłopak odszedł ode mnie parę kroków i wtedy odebrał.
- Tak?... W szpitalu... Nie, jej przyjaciółce... Wszystko okej... Siedzi obok mnie... Nie... Przecież nie możesz...
I wyszedł za drzwi. Był zdenerwowany. Czy dzwoniła ta sama osoba, co jeszcze kilka dni temu? Nie zdziwiłabym się. Ale kto tak maltretował go telefonami? Z dnia na dzień zastanawiało mnie to bardziej, bo nie było dnia, żebym nie usłyszała Thrift Shop, które Andreas miał ustawione jako dzwonek. Za każdym razem wychodził, bym nie usłyszała o czym rozmawia. 
Założyłam nogę na nogę, gdy w końcu wszedł z powrotem na korytarz. Ale był zupełnie inny; Zdenerwowanie opanowało go już całkowicie, co nie zdażało się byt często.
- Kto dzwonił? - zapytałam, kierując wzrok na drzwi sali, w której przebywała Julia.
- Nikt ważny. - usłyszałam w odpowiedzi.
Gdyby był to nikt ważny, to byś nie wychodził.


* * *

Witam Was, na ten miło zapowiadający się weekend :) Tym bardziej, że zaczynam go koktajlowymi lodami i Can't Hold Us, Macklemore'a. Po testach, część przyrodniczo-matematyczna mnie dobiła, jedno zadanie w historycznym także (Koran zaliczyłam do judaizmu, nie ma co). Ale cieszę się na następny tydzień. Po odjęciu majowego weekendu i poniedziałku, praktycznie w jego mury zawitam tylko we wtorek. 
Tylko mnie coś głowa boli, tłumaczę to stresem testami :)
Co do rozdziału, to uwielbiam część Julki *.* Ogólnie lubię pisać jako ona, nie wiem dlaczego. Taak, cieszcie się, Borys trafił do więzienia (w końcu) i już nie będzie uprzykrzał życia moim bohaterom. Ale nie jest to najdziwniejszy wątek w tym opowiadaniu, hah. Lubię wszystko komplikować. Już daawno postanowiłam zrobić Wam niespodziankę z tego powodu (: Ale to w następnym rozdziale.  Praktycznie to tyle z mojej strony... Następny tradycyjnie w piątek, pozdrawiam =*

+ Jeszcze pytanie za sto punktów - Jak myslicie, kto tak męczy telefonami Dreadziarza? Mała podpowiedź - znacie tę osobę ;)

20 komentarzy:

  1. Jeej. Chciałaś, żebym zeszła na zawał? Scena z Borysem jak z jakiegoś horroru... Ale za to Cię lubię, zaskakujesz ludzi. ;) Tak się zastanawiam, i doszłam do wniosku, że osobą dzwoniącą do Andrzejka (?!) jest Aleks. ;D

    Przy okazji zapraszam do mnie na nowość. ;)
    http://time-forlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzejek, jak słodko! :D
      Pudło, myśl dalej XDD

      Lecę czytać<3

      Usuń
  2. Może jego dziewczyna go zadręcza lub ta amerykanka z Rosji. Nie zdziwiłabym się jakby to była ona. Czyżby coś czuła do Andreasa? Nikt tego nie wie. Ale kiedy pojawi się Aleks? I Cupko spotka tego Marcina? Kiedy Kim dowie się kto dzwoni do Anderka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie jest to "ametykanka z Rosji" :D Ale blisko, blisko (;
      W następnym rozdziale. Za kilka rozdziałów. W następnym rozdziale.

      Usuń
  3. Przeraziłaś mnie tym rozdziałem, ale odetchnęłam ulgą. Jedyne, co mi się w tej notce nie podobało (bez urazy! ;)), to fakt, że porównałaś (chociażby włosami) tego bydlaka - Borysa do Cobaina. No niemożliwością!!! Aż się we mnie zagotowało, haha. :D Tego Borysa to bym zadźgała, jak już wspominałam. A masz plusa na==za ten Trift Shop na dzwonku, grzechy odkupione, haha (: Stawiałam na Aleksa, że nęka Andreasa, ale wyszło, że nie, więc nie wiem. Czekam na nowości, u mnie również niedługo druga część. Powiadomię cię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://carolina-book.blogspot.com/ część druga :))

      Usuń
    2. Porównałam go do Kurta, ponieważ aktor (a właściwie piosenkarz), który "odgrywa" rolę Borysa nieco mi go przypomina (:
      Ale cieszę się, że mi to wybaczyłaś, heh ;)

      Usuń
  4. Ja chyba wiem. to brat Kim, dzwoni do Andreasa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, myślcie dalej. (:
      Jedna osoba już zgadła, czekam na kolejną. Po batoniku dostaniecie, wiec jest się o co bić! :P

      Usuń
  5. to jak Julka rzuciła się na Borysa godne podziwu. Nie liczyła się ze swoim życiem tylko chciała ratować przyjaciółkę, na prawdę chylę czoło:) ja wolę nie zgadywać kto do Niego dzwoni bo zapewne i tak nie trafię;p Julka daje szansę Marcinowi:D w ogóle lekarz dobry...najpierw chłopak a za chwilę narzeczony dobrze, że dalej nie stwierdził, że mąż:p

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mógł tak stwierdzić :D Szkoda, że na to nie wpadłam :D

      Usuń
  6. W końcu udało mi się przeczytać. Twój rozdział to dobry sposób na odreagowanie stresu, tyle ci powiem. ;) Ten uświadomił mi, że niektórzy mają gorzej, mi przynajmniej nikt nożem nie wymachuje przed twarzą, a przez okno się też nikt nie włamie, bo mieszkam na trzecim piętrze. :D
    Czyżby dzwonił Aleks? Czekam na kolejny, może się dowiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wszyscy sądzą, że dzwonił Aleks? Nie, to nie Aleks. ^^
      / karolajn.

      Usuń
  7. Kiedy będzie nowy rozdział? Kiedy go opublikujesz?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, no! Nie lubię Borysa... -.-
    Będzie się rzucał na Kim i atakował jakimiś nożami Julę, ciotex. Pff, i tak trafił za kratki. Nie udała mu się zemsta, taka szkoda, że huhu.
    To się wygadałam :D
    Ta scena z Marcinem mnie jakoś tak rozczuliła, nie wiem czemu.
    Zły Andreas? Hoho, lubię to :D
    Pozdrawiam i zapraszam na setball-for-hope.blogspot.com. Misu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sugerują, że dzwoni do niego Aleks a mi wpadło do głowy że to Stefan... Bój się Boga, nie wiem co ja mam z głową. Przez Ciebie teraz na okrągło śpiewam thrift shop, a dokładnie zwrotkę tego murzynka, nie wiem jak mu tam :O
    W wolnej chwili, zapraszam na nowy na Piszczu ^^
    http://prawdziwe-przeznaczenie.blog.pl/2013/05/02/rozdzial-vii/
    Pozdrawiam < 3

    OdpowiedzUsuń