Włożyłam do walizki ostatnią parę spodni i, z trudem ją zasunęłam. Torba Julii leżała na łózku, bo Białorusinka już wcześniej się spakowała.
Podniosłam ją, by przenieść na podłogę, ale od razu upuściłam bagaż z powrotem na pościel. Był ciężki.
- Julka, coś ty tam napakowała? - krzyknęłam, gdy dziewczyna wychodziła z łazienki.
- Co? Same najpotrzebniejsze rzeczy.
- Dasz radę ją przenieść?
Julia westchnęła i przewróciła oczami. Złapała za bagaż i lekko zsunęła go na podłogę.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Muszę jeszcze wstąpić do Aleha ma moją drugą torbę - mruknęła, siadając na łóżku - I ładowarkę do telefonu.
- Co? Kolejna torba?
Zaśmiała się tylko.
- Jedziemy? - zapytałam, a Białorusinka gwałtownie wstała i, z uśmiechem na twarzy złapała za swoją torbę i zbiegła na dół.
Podróż do Niemiec trwała stosunkowo krótko.
Przyzwyczajona do gadulstwa Julki jakoś przetrwałam dwie godziny w samolocie. Gdy tylko obie wysiadłyśmy z wielkiej maszyny, poczułam, że wróciłam do ojczyzny. Tak dawno mnie tu nie było. A teraz wróciłam, by zacząć wszystko od nowa.
Z Julią przeniosłyśmy się do berlińskiego klubu, gdzie jak twierdziła, czekało nas lepsze życie. Pierwsze miesiące po rozstaniu z Konstantinem, dziewczyna była w totalnej rozsypce. Wychodziła z domu tylko wtedy, gdy musiała, a to nie zdarzało się zbyt często. Siedziała w swoim pokoju, płakała, zatracała się w muzyce Evanescence, płakała, spała, płakała...
W końcu po pół roku zdecydowała się zacząć żyć normalnie.
- Wybierzesz się dziś ze mną na wycieczkę po okolicy? - z letargu wyrwała mnie Julka. Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem, a ta roześmiała się. - Słuchasz mnie w ogóle?
- Tak, tak, słucham - odpowiedziałam jej nieco zdezorientowana.
- To pójdziesz? - znów zapytała, a ja pokiwałam głową.
- Jasne. Tylko bagaże odstawimy do mieszkania, okej?
Po półgodzinie szłyśmy już jedną z berlińskich ulic, tym razem bez toreb i zbędnych walizek, które tylko by nam przeszkadzały.
- Chodź do pizzerii, jestem głodna - po chwili ciszy odezwała się Julia.
- A wiesz, czy jest tu pizzeria?
Julka zamyśliła się na chwilę, po czym znów otworzyła usta.
- To jej poszukamy.
Pociągnęła mnie przed siebie, wbijając mi w skórę paznokcie.
Przeszłyśmy tak już kilka minut, gdy Julia dostrzegła nasz upragniony lokal po drugiej stronie ulicy. Znów mocno pociągnęła mnie do przodu, nie patrząc na nadjeżdżający samochód.
- Stój! - krzyknęłam, zatrzymując się, ale Julia już była na drodze.
Biały Mercedes z piskiem opon zatrzymał się wręcz milimetr od dziewczyny, która z przerażeniem stanęła jak wryta.
- Nic ci nie jest? - zapytałam, podbiegając do Julki.
- Nic się nie stało? - z samochodu wyszedł wysoki chłopak. - Kim?
Dopiero gdy odwróciłam wzrok w stronę znajomego głosu uświadomiłam sobie, że był to Andreas.
Nic się nie zmienił, no może z wyjątkiem jego dreadów, które znacznie mu urosły. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie, by się przywitać.
- Ekheeem - chrząknęła Julia, gdy się uściskaliśmy - Dlaczego obściskujesz się z mordercą? Prawie mnie zabił!
- To Andreas, mój przyjaciel - oznajmiłam Julii - To Julka, moja najlepsza przyjaciółka.
Dziewczyna z niechęcią uścisnęła mu dłoń.
- Gdzie idziecie? - zapytał Himmel.
- Do pizzerii - wskazałam dłonią na drugą stronę ulicy - Jeśli chcesz, możesz iść z nami.
Andreas tylko się uśmiechnął, a Julia przewróciła oczami.
- Mnie się odechciało - powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco - Jeść. Odechciało mi się jeść.
- Ale byłaś...
- Kupię coś po drodze - przerwała mi - A tobie nie ufam - zwróciła się do zdezorientowanego Andreasa.
Z obrażoną miną ominęła go szerokim łukiem, a ja cicho zaśmiałam się pod nosem.
Szłam przez jakiś nieznany mi park, kierując się w stronę przystanku autobusowego. Wciąż przed oczami miałam śmierć w postaci białego samochodu. Mogłam zginąć! Kim nawet nie zdawała sobie z tego sprawy i wolała iść z tym niedoszłym sprawcą wypadku do pizzerii. Wolałam się wycofać, a gdyby Andreas podczas mojej nieuwagi, wsypał mi coś do coli? Nie wiadomo co takiemu do głowy może strzelić.
Powolnym krokiem wkroczyłam na plac przystanku, na którym był ogrom ludzi. Usiadłam na ławce, gdzie, o dziwo, było wolne miejsce.
Rozglądnęłam się.
Jakieś dwie, starsze panie szybko nawijały po niemiecku, ale ja z łatwością wyłapywałam pojedyncze słówka. Jedna, w białym berecie i różowym płaszczu z przejęciem opowiadała o swojej koleżance, która rozwiodła się ze swoim wieloletnim mężem, a druga w skupieniu ją słuchała. Tak samo jak ja. Pani w różowym płaszczu chyba to zauważyła, bo ściszyła głos do minimum.
Odwróciłam wzrok na dzieciaki, które kopały sobie piłkę, a strapiona kobieta (chyba ich matka), z rękami pełnymi zakupów, za wszelką cenę chciała ich uspokoić. Bez skutku.
- Przepraszam - rozmyślań wybił mnie męski głos. Podniosłam wzrok i ujrzałam około 23-letniego chłopaka, który ze skupieniem mi się przyglądał - Która jest godzina?
Wzrok skierowałam na lewą rękę chłopaka, na której widniał srebrny zegarek. Wraz z jedną brwią podniosłam na niego oczy, a on z zakłopotaniem schował zegarek pod rękaw kurtki.
Sięgnęłam po telefon do kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
- Za pięć dwunasta - oznajmiłam nieznajomemu, a ten odbąknął dziękuję i odszedł na kilka kroków.
Po kilku minutach przyjechał autobus, więc wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę długiej kolejki do transportu. Gdy weszłam do środka, zapłaciłam za bilet i usiadłam na wolnym miejscu. Kiedy wszyscy wsiedli, autobus ruszył.
- Wolne? - znów ten przeklęty głos, tego przeklętego chłopaka.
Spojrzałam na niego, a ten wskazywał wolne miejsce obok.
Pokiwałam głową, a chłopak z uśmiechem, usadowił się na krzesełku obok.
Oparłam głowę o szybę i zaczęłam przyglądać się światu za oknem, kiedy poczułam na mnie drażniący wzrok. Kątem oka zauważyłam, jak chłopak od zegarka znów uważnie mi się przygląda.
- Coś ze mną nie tak? - spytałam po kilku sekundach.
On tylko się uśmiechnął.
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku - odparł. - Jestem Marcin.
Wystawił ku mnie dłoń, a ja lekko ją uścisnęłam.
- Julia.
- Nie jesteś stąd?
- Nie.
- A skąd? - nadal kontynuował.
- Z daleka.
Łatwo wytracić mnie z równowagi, a niejaki Marcin chyba próbował moich nerwów. On nie wie, że lakoniczne odpowiedzi są równoznaczne z Nie chcę z tobą rozmawiać, lub Mam cię gdzieś?
- A jak tam jest?
- Ludzie chodzą na rękach, a po łąkach hasają niebieskie jednorożce. - zironizowałam.
- Ciekawie - odparł, swój wzrok kierując przed siebie.
Odetchnęłam z ulgą, bo Marcin chyba nie miał ochoty na dalszą konwersację. Z pozoru.
- Czym się zajmujesz? - znów z jego ust padło pytanie.
- Książkę o mnie piszesz?
- Mógłbym - puścił oczko, śmiejąc się pod nosem - Więc?
- Jestem siatkarką.
- Wiedziałem, że skądś cię znam.
Wzniosłam oczy ku niebu, gdy zobaczyłam swój przystanek.
- Tu wysiadam - oznajmiłam.
- Ja też.
Chyba się zabiję.
Marcin wstał z miejsca, wstałam także ja. Przepuścił mnie bym przeszła pierwsza. Wyszliśmy z autobusu, a ja ruszyłam w stronę naszego mieszkania, gdy znów usłyszałam głos Marcina.
- Do zobaczenia.
Odwróciłam się w jego stronę i wymusiłam szczery uśmiech. W duchu modliłam się, by do następnego spotkania nigdy nie doszło.
Dzień dobry! :) Jak Wam mija dzień? Mi okropnie powoli. Jestem zmęczona, musiałam wstać z godzinę wcześniej, bo szłam z mamą i siostrą do kościoła. I teraz chce mi się spać.
Dzień Kobiet - spokoo, dostałam (wszystkie dziewczyny z klasy :D) jakiegoś kwiatka i nazwałam go Bryan Ryan (no, nie pytajcie dlaczego). Mam jakiś dziwny zwyczaj nadawania rzeczom imion...
Nie wiem, czy pisać nadal to coś.
Jeśli jeszcze ktos nie był w zakładce Bohaterowie, to niech tam zajrzy. Dodałam dwie kolejne postacie. Moje ulubione postacie *.* Taaaa, wiem, że Wy też je lubicie ;)
A wiec zostawiam Was z jedną z nich... Wiktoria chyba może czuć się jak w niebie hah ♥
Proszę o komentarze, szczere, wyczerpujące, długie. Chcę wiedzieć ile osób czyta to... Jakże interesujące opowiadanie :)
pisać, pisać, pisać! *.*
OdpowiedzUsuńkurczę, coraz bardziej przekonuje się co do Andreasa. to co, że prawie rozjechał Julkę. całkiem fajny facet, a że ja mam słabość do takich z dredami... :P
jak ja dobrze znam takich natrętów z autobusu. dopierdzielą się do wszystkiego, wypytują o wszystko, ewidentnie nie dają żyć. weź tu z takim wytrzymaj przez całą drogę. :D
o, moja ulubiona parka. -,-'
Parka? O, nawet nie pomyślałam, żeby z Igorka i Any zrobić parę... Dzięki :DD
UsuńŚwietne! Pisz! Pisz! Szybko, bo nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam! ;D
OdpowiedzUsuńpisać koniecznie pisać! kocham twoje opowiadanie! :D Dodawaj rozdziały jak najczęściej bo na każdy czekam z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńJulka jest świetna! ;p
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzka na pewno wiele zmieni w życiu dziewczyn, więc ani się waż przestawać to pisać.
Poza tym, ilość komentarzy nie świadczy o czytelności. Bardzo dużo osób czyta opowiadania nie komentując, więc wiesz :)
Co do bohaterów... Tylko nie Ana! No błagam! :D
A zdjęcia Andreasa... Ach, te obojczyki! :D
Ale Ana jest fajna! :D Dlaczego Wy jej tak nie lubicie? ;c
UsuńSama nie wiem, być może się jeszcze do niej przekonam :D
UsuńTymczasem zapraszam do siebie na setball-for-hope.blogspot.com na nowy rozdział. Pozdrawiam, Misu :3
Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo uwielbiam Twoje opowiadanie. Było mi smutno, że matchballforlove się skończyło, a tu taka miła niespodzianka - będzie kontynuacja! Lubię relacje Kim i Dredziarza, ale jeszcze bardziej podoba mi się to, co było między nią a Aleksem. Mogę liczyć na jakiś zwrot akcji i ich ewentualny powrót do siebie? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :))
OdpowiedzUsuńPrzecież to jest telenowela, a w telenoweli wszystko jest możliwe c: Myślę, że wrócą do siebie, mhm.
UsuńW ciągu... 2 lub 3 dni przeczytałam Twoje poprzednie opowiadanie i przyznam, że potrafisz zaciekawić. Myślę, że zostanę Twoją nową obserwatorką... i mam nadzieję, że Cię to ucieszy.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bohaterów, to uważam, że Ana mnie w tym zestawieniu przeraża... i dalej wierzę w to, że Kim będzie z Aleksem..., no ale to zależy od Ciebie ;)
No pewnie, że cieszy *.*
UsuńMnie wręcz przeciwnie, jestem o nią spokojna <3 Hah ;)
super opowiadanie :) licze na to że Karola bedzie z Aleksem :D czekam na kolejny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńJaka Karola?? o_o
UsuńPrzepraszam najmocniej ;p oczywiscie Kim ;d
UsuńPowyższy tekst z Karolą mnie rozwalił :D
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rzeczy. Jestem bardzo, bardzo zadowolona, że piszesz kontynuację, bo to się tak po prostu skończyć nie mogło! Zastanawiałam się, jak Julka poznała Marcina i mam już na to odpowiedź. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach opowiesz, co się działo w czasie między epilogiem i wcześniejszym rozdziale, bo powstała tam pewna wyrwa w życiorysie ;). Julka mnie rozwaliła - sama wpakowała się prawie Andreasowi pod auto, a później jeszcze myśli, że specjalnie chciał ją zabić i że coś jej dosypie do jedzenia. Boska jest. :D
Zajrzałam w zakładkę ,,Bohaterowie''. Nie mogę się doczekać, tyle powiem. Widzę, że zarówno Igor jak i Ana, oraz oczywiście Cupko, nie znikają z życia dziewczyn. A to, że Aleks nie zniknie, było dla mnie oczywiste i chyba się nie myliłam.
Nie wiem, czy mój wywód można nazwać wyczerpującym komentarzem, ale starałam się, piszę to z ręką na sercu. ;)
Kiedy kolejny??
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć tą daleką krainę, gdzie hasają niebieskie jednorożce ; D
OdpowiedzUsuń///naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com